Czarek Samuel K.

wtorek, 30 października 2012

Wiersz niech się




Wiersz niech się urodzi brunatny lub stalowoszary
o nieładnej najlepiej suchotniczej cerze
Jesienią weźmie w siebie rdzę podmokłych liści
latem ukrywa w cieniu
zimą gnije pod śniegiem

Niech będzie niepozorny niechciany oraz
niegustownie ubrany
ze skórą pomarszczoną ciemną pośrodku myszką
by niczym się nie odróżniał od szutrowej drogi pylnej
Sypki
Byle jak paczkowany
Niech będzie przezroczysty –
dla oczu głupców krytyków grafomanów zawistnych

*

Człowiekowi, który pracuje, ma własna rodzinę, taka poezja z wielkimi problemami egzystencji ludzkiej – odbiera po prostu chęć do życia.
(Czytelnik)





środa, 24 października 2012

Poezja panie, poezja




Zdrów jak rów reumatycznej wody
pełen jak bęben powietrza
nigdy bym nie przeczuł że ten który mieszkał
w mojej baronii na podjeździe pod moim adresowym kodem –
a odchodząc na bok mawiał już mniej donośnym głosem
choć nie wierząc w milczenie
na usta patrzył palec kładł
odbity od jakichś szyb
coraz rzadszy gość na moich wargach –
że ten głód poezji dziś się do mnie jeszcze raz przyzna:
gdy w zupie nic
kawałki martwego błękitu będą
pływać

*

W nocy śniło mi się, że mam dobry pomysł do wiersza...
(Hebbel)





piątek, 19 października 2012

Modlitwa




Kobiety z którymi nie wymieniam ukłonów
choć nie tak dawno mdlały pod mojego ciała skłonem

Starcy co proszą mnie o ulgowy bilet pamięci
na końcówkę swojej smutnej jazdy w głąb śmierci

Poeci którym odebrałem słowa celne
nim zapragnęli je głośno wypowiedzieć

Poprzednie moje wiersze: szpitale
pełne skarżących się płaczących i nagich

Chwile szczęścia przeżyte prawą stroną serca
krótkim wzwodem pustym śmiechem połową oddechu

Wszystkie nieodgadnięte słowa i frazeologiczne związki

Ocalcie mnie przed
kolejnymi dowodami waszej śmiertelności





wtorek, 16 października 2012

Edmond Jabès




      Dedykacja


Nie wiesz czy żyjesz – żyjesz.
Droga jest krótka w czasie, długa w przestrzeni, która ogarniaja nasze ramiona.
Serce jest dobre.
Nasza miłość jest wyspą, morze polem.
Chleb jest dobry.
Porządek jest w korze. Drzewo szaleje za wiatrem.
Ziemia jest dobra.
Twoje oczy daleko od gniazda. Fala jest silna w milczeniu.
Jesteśmy, czy będziemy?
Jutro jest dobre.

(Edmond Jabès)





piątek, 12 października 2012

Wspomnienie z końca świata




Czas na gwałt ktoś odbrązowił
z wolna spływał demokratyczny ustrój
opadła na ziemię siwa plereza księżyca
zżółkł papier i nie chciał przyjąć więcej atramentu
na żaden ruch
nie zdobywała się dłoń nawet najbardziej
rewolucyjna

Ów krzyknął tamten śpiewu nie podchwycił
zakochani zjedli wszystkie im przeznaczone morele
stygły piece miękły sutki
rymy nowym bogom ustąpiły miejsca w
piekle niebie czyśćcu nawet i w kolejce na wyprzedaży
Wtedy usłyszano grzmot
Ktoś ostro wcisnął hamulec

Postscriptum:

Pan profesor L. ze znanego uniwersytetu w znanym mieście w związku z czymś tam zauważył dnia 11 października 2012 roku na pewno przed godziną 6 po południu że „dziewczynę całujemy w usta”





wtorek, 9 października 2012

Ogrom




Mówię do niej że gdy zechce nadejść
choćby percią – wszak podtrzymam nad przepaścią
A jeśli wpław – to będę z ręcznikiem na brzegu
nawet kiedy w tym maratonie nie zajmie miejsca pierwszego
aby obetrzeć pot z czoła rosę z ciała
i dać od razu przy istnieniu witamin do ssania

właśnie: Rilkego czy Baudelaire'a … A może uszyję spadochron
z miękką poduszeczką gdyby z nieba mi chciała spaść

W jej ulubionym gatunku zaparzam herbatę może kawę albo mieszankę ziół
co wieczór nastawiam budzik
z wybraną płytą odtwarzacz
czekam wytężam wzrok zamieniam się w słuch słup soli
po każdym wyjściu sprawdzam czy jej dosyć na książkę A nawet
może na życie

czwartek, 4 października 2012

Szyba przez którą nie




Szyba przez którą nie prześlizguje się świat:
okno dotkliwie śliskie Samobójcze
i czerpak jawy szpara w drzwiach
co nie przepuści światła ledwie świata sączek

Szalona świta tego świata Poeci
och ci poławiacze pereł szperacze mielizn o świcie Bielizna
niekonsekwencji artystycznej prześwit kobiecego ciała
stopa bieliznę dna wzrusza Wreszcie:
zaświaty myśli
które przemierza dusza wyzwolona spod nadrealizmu
wiersza kolońskiej wody wychylonej do dna
co dnia spodu subtelny smak Spokojnego snu Święta Ciszy