Czarek Samuel K.

sobota, 19 czerwca 2010

wiersz utęskniony






Wciąż ją spotykam anioła z szarości
idzie z naprzeciwka albo przede mną
anioł którego nie znam
Chwile powracające z niespotykana siłą natarczywe
dniami i nocami
bez kształtu i doniosłości umierające


Spotykam ją rankiem i o zmroku
Chwile szczodrze natychmiast niknące
Ona sfruwa z nieba jak szary ptak ze szklanymi oczami
i zaraz odfruwa z powrotem
być może tam mieszka w tym niebie
szare ptaki to też anioły szklanookie


Kiedy pada deszcz chowa skrzydła do kieszeni
i zamiast głowy zakłada kaptur szary
Bywa że spotykam ją nocą
w nocy anioły też są szare i mijane
znikają wśród gwiazd podmuchów
Kiedyś zapytałem - kim jesteś
odpowiedziała - przepraszam
i zaraz znikła w szarej nawie miasta
Innym razem chwyciłem ją za rękę
usunęła się gwałtownie
jakbym jej chciał odebrać skrzydła
Któregoś dnia krzyczała coś do telefonu
a jej szklane szare oczy płonęły złe
zaraz za moimi plecami odfrunęła przez wzgórza ulicy
pomyślałem anioł gniewu

Wszystkie te chwile powstające i umierające
plamy między wyraźnymi konturami
krawężników domów i ludzi
zawsze zbyt krótkie by rozpocząć życie
Anioły z szarości nie nabierają barw smaków zapachów
i głębokiej szklistości oczu chodziarzy
są tylko przepowiednią
jak obłoczki oddechu o świcie przepowiednią życia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz