Czarek Samuel K.

poniedziałek, 31 października 2011

posłuchajmy razem





dziurawe prezerwatywy





Skrzaty postanowiły zburzyć barierę milczenia, którą wcześniej, z powodu niesnasek, wzniosły wspólnym wysiłkiem. Skądinąd każdy wznosił swoją, z papierków, różnych paprochów, martwych much, kociej sierści i takich tam.
Powstał hałas nie do opisania, bo każdy skrzat miał bardzo wiele do powiedzenia i starał się wyrażać dosłyszalnie. W efekcie wszystkie pozatykały sobie uszy zatyczkami i nastała cisza, dla nich. Czasem tylko nad ogólny zgiełk wzbijał się wrzask w niebogłosy, bo jakiś skrzat przestawał słyszeć własne myśli. Ponadto nocą skrzaty chrapały wyraźnie głośniej, niepewne, czy śpią.







sobota, 29 października 2011

wiersz o środku nocy





W środku nocy jeszcze w blaski dnia ubrana
śnisz dzisiejszość
a że sen to - widzisz ją czubkami palców -
kształt rozpływa się i ginie

W środku nocy – tyle w tobie wiary
ile zdołasz nie ubrana schować w dłonie
snu mojego 
co przy twoim jaśniej śni się

Rankiem chcesz odgadnąć przyszłość z moich rąk
kładziesz sobie je na oczach
badasz linie







wtorek, 25 października 2011

wiersz o zaciekach na suficie





Chwila na parapecie wysokiego okna
i już ktoś wyskoczył z pośpiesznych sądów
i dotychczasowych opinii
pękł rytm zabiegów
o niezasypianie gruszek w popiele
jeszcze stygnie nie dopita kawa
i milczy wyłączony telefon

W drugim pokoju meble w pokrowcach
urządzają nad niedawno zmarłym
jakby sąd kapturowy
na dalszym planie kilka byłych przeświadczeń
i pretensji o wszystko
cichnie poza spisem inwentarza
W pustych oknach mieszkania na sprzedaż
mija nie wiadomo który wiek jaki dzień i jaka godzina

Potem nadchodzą spadkobiercy
najpierw ścierają kurze potem wietrzą pokoje
i przechadzają się po własnych ścieżkach
wydeptanych mimo poza dawną treścią
ale ciągłość w burzeniu zużytych form
nieustannie ma ich na oku
któregoś dnia zauważą że zacieki na suficie
mają wygląd kopalny








czwartek, 20 października 2011

Hieronim Korcz






Hieronim Korcz kończył przygotowania. To już jutro – myślał raz po raz z narastającym niepokojem. Jedni oczekują nieszczęść trzynastego, a on właśnie jutro, przy tym nie był przesądny, a jedynie wyjątkowo głęboko doświadczony.
     Przezornie wziął na jutrzejszy dzień wolne w pracy, kupił zgrzewkę wody do picia, zamknął na klucz bramę, furtkę i drzwi wejściowe, spuścił rolety w oknach. Następnie odłączył i wystawił akumulator w aucie, wyłączył wodę, prąd i gaz, odłączył antenę tv, sprawdził okienka w piwnicy i nakarmił kota na zapas. Potem wyłączył telefony i przebrał się w wygodne ubranie.
     Czekało go dwudziestoczterogodzinne czuwanie w stałej gotowości do obrony przed napaściami i atakami wrednego losu. Poprawił leżący w zasięgu reki na stoliku młotek, sprawdził w lustrze determinację w wyrazie twarzy. W końcu skrupulatnie sprawdził wszystko jeszcze raz i w zapadającym zmroku usiadł wygodnie w ulubionym fotelu.
     Hieronim Korcz, choć nieco przestraszony, był gotów, na wszystko.




Al Di Meola - Ritmo de la Noche

wtorek, 18 października 2011

matce





Ustającego tykania powiek matki w tobie
zaciśniętych rąk na pępowinie
owoców krwi zbieranych każdym twoim pulsem

Odkąd odpłynąłeś z jej wieczornych cieśnin
pamięci nie osuszy
nawet piasek wiersza







piątek, 14 października 2011

wiersz o skaczącym przez odbite tynki








Cywilizacje rosną hełm przy hełmie
na wysokość łun

Już wiele tysięcy lat wstecz
o wdeptanych w grunt
polerowały swoje kulbaki stare kultury
a potem szły pod darń
albo na dym i mydło

W zabitych miastach robak ściągał epolety
psalmom i izmom 
wymierzając sprawiedliwość sławie
szumom szarf i rżeniom dzwonów

Więc nie mów hop
przeskakując przez odbite tynki
rumiany chłopcze
ani ty – pozujący spiżom
w dniu najbardziej uroczystym bezpański pies
pochwycić może z wędrownych przeznaczeń
twój gnat zwycięzcy i – zamilkną okrzyki

Bo każdy jest częścią tego co mija
nawet bez wystrzału







czwartek, 13 października 2011

dziurawe prezerwatywy





Skrzaty rozważały rozbudzenie w sobie potrzeby czytania, bo poza czytaniem kartek z kalendarza i różnych szpargałów podczas nocnikowych medytacji, nie czytały nic. Po namyśle i konsultacjach doszły jednak do wniosku, że zwyczaje nie są po to, żeby je zmieniać, a po to, żeby były.
     Poza tym skrzaty w dzień były bardzo zajęte lenistwem i myśleniem o różnych galimatiasach, kwestiach nieukierunkowanych, absurdalnych i wątpliwych hipotezach, niedorzecznościach, różnego rodzaju wyobrażeniach, oraz o licznych gatunkach bzdur. Natomiast czytanie wieczorem, szczególnie w łóżku, jest wyjątkowo złym pomysłem. Skrzaty znały z opowieści wiele przypadków, kiedy skrzat czytający w łóżku zapomniał zgasić świecę i kiedy się budził, spostrzegał, że całkiem się spalił.






środa, 12 października 2011

Hieronim Korcz





Hieronim Korcz zaobserwował u siebie pewną prawidłowość, otóż wieczorami czuł się zmęczony i klapnięty, natomiast o poranku wypoczęty i rześki. Świat jest Boży – westchnął. Postanowił zmienić nieco porządek swojego dnia, tak, aby zminimalizować czas zmęczenia, a poszerzyć przestrzeń rześkości. Zaczął od wczorajszego wieczoru.
     Położył się spać nie, jak miał we zwyczaju, między północą, a pierwszą, lecz już ok. dziesiątej. Po kilku wspaniałych, zaznaczonych narcyzmem chwilach pojawił się problem. Hieronim Korcz nie mógł zasnąć. Zrazu zaczął się wiercić, coraz bardziej niespokojnie, aż się spocił i dał spokój. Potem próbował liczyć barany skaczące przez płotek. Mniej więcej po 240 zamiast liczyć, mordował w locie te skaczące barany, na początku bejsbolem, potem maczetą. Zrezygnowany wbił wzrok w sufit i wtedy zaczęły mu się przypominać sytuacje, kiedy popełniał gafy, kiedy się ośmieszał, wszystkie kosze jakie dostał, chwile, momenty, kiedy zawiodła go męskość, zdarzenia, które pokazywały jasno, jakim jest nieudacznikiem, porażki zawodowe, zgubione pieniądze i dokumenty, zgubione klucze do domu, kretyńskie zakupy, na jakie dał się naciągnąć, imprezy na których się schlał i zbłaźnił, i jeszcze wiele sytuacji, do których zazwyczaj wstydził się przed sobą przyznać.
     W efekcie, kompletnie rozjechany, zasnął zajęczym snem ok. czwartej nad ranem, a o piątej wstał. Był zdruzgotany, sponiewierany fizycznie i psychicznie. Przemył twarz, niechętnie przyglądając się swojej sinej cerze i worom pod oczami. Zamiast kawy zaparzył sobie melisę i sączył ją klnąc gardłowo, szpetnie, nieustępliwie.
     Po drugim kubku melisy Hieronim Korcz zadzwonił do pracy, że bierze wolne, ubrał się i pomimo siąpiącego chłodnego, październikowego deszczu, poszedł na długi spacer gdzieś, wszystko jedno gdzie, byle dalej od siebie.






wtorek, 11 października 2011

wiersz o nieobecności









Między granicami galaktyk kontynentów
i miast – droga ewokacja niepokoju

Każdy żołnierz jest czasoprzestrzenny
biegnie bez twarzy i znaków szczególnych
w głęboko wytrawionych kolorach
główny kierunek
zawsze wyjmowany jest prosto z lufy
aż po wymiar wydarzenia
wystarczy wziąć do ręki kamień
zamach ramienia przedłuża się w zamach stanu

Wykopane kości zaginionych wojowników
odnajdują się w każdej wrzawie bitewnej
krótkie wzmianki wychodzą muszlami
z mórz mikrozapomnień
wszystko czyta się z hieroglifów

Nieustannie przymierzamy się do własnej tożsamości
w zwanym międzyczasie
wieki stają się na powrót starsze od umarłych

Komuś wydłubano oczy
mimo to nadal widzi niejedno
komuś ścięto głowę
mimo to pojawi się niebawem
wzięta z kamiennej fasady
niemal z marszu albo prosto z gorącej linii
przekonań i strzałów
bo wieczne odpoczywanie regeneruje się
przez Apokalipsę







poniedziałek, 10 października 2011

non mortis





Człowiek, kiedy staje wobec choroby nowotworowej, doświadcza przede wszystkim zrazu niedowierzania, a potem obezwładniającego lęku, pyta – ile mi jeszcze czasu zostało. A czas, to jedyny oręż jaki mu pozostał, właśnie czasu nie można trwonić, ani chwili, bo ta choroba jak żadna, nigdy nie czeka.

     Nie jest tak, że podejmuje się walkę z chorobą. Poddanie się leczeniu, aktywna współpraca z lekarzem, przestrzeganie zaleceń, zaufanie do lekarza, przekonanie o słuszności podejmowanego działania, to wszystko chroni energię, jest ważne. Jednak to, co najważniejsze, to walka ze sobą.

     Człowiek dotknięty rakiem zostaje sam z chorobą, dla bliskich i znajomych to temat tabu. Nikt z otoczenia nie chce przyjąć do wiadomości, że choroba uniemożliwia udział w życiu na normalnym poziomie aktywności. Przecież to nie zawał, po którym trzeba na siebie uważać, nie wylew i po nim częściowy paraliż, to tylko śmierć w duszy i w rękach.

     Człowiek chory na raka musi podjąć walkę ze sobą, ze swoimi myślami, paraliżującym lękiem, słabością, z poddaniem się stracie, z niewiarą. Musi przyjąć i zaakceptować swoją słabość, i wynikające z niej ograniczenia, a jednocześnie chronić resztki energii do aktywnego leczenia, chronić przed apatią, depresją, zniechęceniem, bezsilnością, a zwłaszcza przed trwogą.

     Każdy zdaje sobie sprawę z nieuchronności śmierci, każdy wie, że go spotka, kiedyś, jakaś. Może jutro, a może za czterdzieści lat, po co więc sobie tym zaprzątać codzienność. Rozmyślania na ten temat są jałowe i bezowocne, rozmyślania o niewiadomym. Jeśli jednak człowiek dowiaduje się, że jest chory na raka, niewiadome staje się wiadomym. Nie myśli już, że kiedyś, myśli o najbliższej zimie, a może o wiośnie, albo lecie, tym, co będzie niebawem. Każdy gest, każde słowo, każdy czyn staje się bardzo ważny, rodzi się obawa przed nieodwracalnie dokonanym, czasem paraliżuje niemoc z tym związana.

     Do niedawna obca, stanowiąca temat tabu śmierć zaczyna na człowieka patrzeć z lustra, zapełniać dni i noce, jawę i sny. To tu trzeba podjąć walkę, ze swoją psychiką, nie z chorobą. Ochronić w sobie wolę życia, tę tęsknotę i dogłębne przekonanie, że nie, że jeszcze się nie nażyłem, że jeszcze do zimy, może do wiosny, albo do lata, a może jeszcze rok.

     Nasuwa się banalne pytanie. - Czy kiedy nie można mieć, czego się chce, można zadowolić się czymś gorszym? Każdego dnia na nowo, człowiek chory na raka podejmuje walkę z bezsilnością i brakiem woli. Dzień za dniem, bez chwili wytchnienia.




Armand Amar - Home - Life I

piątek, 7 października 2011

Szabat Szabatów - Jom Kippur







     Dziś o zmroku Szabat Szabatów, święto Jom Kippur, Dzień Przebłagania, przypadające 10 dni po Rosz HaSzana, Dniu Sądu, 10 Tiszri, najważniejsze i największe święto judaizmu. 

     Najświętsze miejsce w Świątyni jerozolimskiej Kodesz ha-Kodaszim (Święte Świętych) było małym pomieszczeniem (w kształcie kwadratu o wymiarach cztery i pół metra), w którym znajdowały się Tablice (Świadectwo), oraz złote naczynie z manną i laska Aharona.

     Tak było do roku 586 p.n.e., czyli do momentu gdy przedmioty te zostały zrabowane podczas najazdu na Jerozolimę armii Babilonu pod wodzą Nabuchodonozora. Podczas okresu Drugiej Świątyni (515 p.n.e. - 70 n.e.) Święte Świętych było całkiem puste. Najwyższy Kapłan wchodził do Kodesz ha-Kodaszim tylko raz w roku, w Jom Kipur i wypowiadał (w modlitwie za Israel) Imię Boga.

     Rabin Joseph Telushkin przypomina monolog chasydzkiego rabina ze sztuki teatralnej Anskiego “Dybuk”, który ilustruje emocje związane z tym niezwykłym momentem:


     „Boży świat jest wspaniały i święty. Najświętszą ziemią świata jest Israel. W ziemi Israela najświętszym miastem jest Jerozolima. W Jerozolimie najświętszym miejscem jest Świątynia, a w niej najświętszym punktem jest Kodesz ha-Kodaszim...
Jest w świecie siedemdziesiąt narodów. Najświętszy pośród nich jest lud Israela. Najświętszym pośród Israela jest plemię Lewitów. W plemieniu Lewitów najświętsi są kapłani. Pośród kapłanów najświętszy był Najwyższy Kapłan...
W roku (księżycowym) są 354 dni. Pośród nich są dni święte. Ponad nie jest świętość Szabatu. Pośród Szabatów najświętszy jest Szabat Szabatów – Jom Kipur...
Jest w świecie siedemdziesiąt języków. Najświętszy jest hebrajski. W tym języku ponad wszystko najświętsza jest Tora, a najświętszą częścią Tory jest Dziesięć Przykazań. W Dziesięciu Przykazaniach ze wszystkich słów najświętsze jest Imię Boga...
I raz do roku, o określonej godzinie, te cztery Najwyższe Świętości świata spotykały się ze sobą. Stawało się to w Jom Kippur, gdy Najwyższy Kapłan wchodził do Świętego Świętych i tam wypowiadał Imię Boga.
A ponieważ ta godzina była niewyobrażalnie święta i niezwykła, był to czas największego niebezpieczeństwa nie tylko dla Najwyższego Kapłana, ale dla całego Israela. Gdyż, gdyby w tej godzinie umysł Najwyższego Kapłana nawiedziła błędna lub grzeszna myśl, cały świat zostałby zniszczony”

















czwartek, 6 października 2011

Plato








Jedni obracają w palcach realność
jak obola za którego nie wiadomo
co kupić
inni wymyślają rozważne rządy
choć powinni się schronić
gdyż skwar otacza ateńskie wzgórza
co mądrzejsi udają dziś sofistów
zakreślając koła i trójkąty znaczeń

Ale jeden tylko Sokrates wiedział
i wiele zrozumiał
dostrzegł ich wypchaną sowę
wiedział
za co się wygania filozofów

Dlatego pomny nauczam dzisiaj
o pięknej odwadze
choć Anytos nikczemnik
ciągle węszy zmowę






środa, 5 października 2011

Hieronim Korcz





Kot Hieronima Korcza najwyraźniej bał się swojego futerka. Objawy zaczynały być niepokojące, kot zamiast myć futerko jak to zwyczajny kot, językiem – gryzł je warcząc i prychając. Hieronim Korcz był bezradny. Zastanawiał się, czy śpiący, zwinięty w kłębek kot, jest poza swoim strachem, czy w jego centrum? Problem futerka spędzał mu sen z oczu. Co robić? - Hieronim Korcz zastanawiał się kolejnej pozbawionej snu nocy.
     Kot był czarny, zresztą w nocy wszystkie koty są czarne. Przyglądając się czarnemu futerku, Hieronim Korcz zaczął się go bać. Kot zdawał się być wobec tego strachu obojętny, albo bezsilny, w każdym razie spał twardo.
     Hieronim Korcz rozważał różne warianty działań, uznał bowiem, że przyszedł czas na czyny. Psychoterapia nie wchodziła w grę, nie znosił psychoterapeutów niemal tak, jak celników i komorników, brzydził się. Różowe okulary. Problem w tym, ze różowe okulary dla kota nie istnieją. Przefarbowanie kota na różowo. Ten pomysł zatrzymał go.
     Wstał, założył szlafrok i poczłapał do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę i w jej aromacie przemyśleć starannie kwestię ufarbowania kota. Była czwarta nad ranem, Hieronim Korcz miał sporo czasu, obrzeżami zamiaru snuła się mu myśl, że najkrótsza droga wiedzie na manowce, najdłuższa zaś - z powrotem.






wtorek, 4 października 2011

wiersz o lesie nad rzeką





Co ci w tym lesie pokazuję -
powiedz co trzymam w dłoniach
gdy do twojej pasieki
pszczoły ciężarne z wrzosów niosą sierpień

Ocaleć – myślisz że ocalić można
tak jak kościoły albo synagogi polne
naszą codzienność
rytm serca w południe – najsilniejszy wiatr

Jeszcze jest słońce
ale wierzchem lasu szum lekki idzie
forpoczta jesieni
a ja w swoich dłoniach mam kształt twoich piersi
skarb który przetrwa uderzenia czasu

Ten las co w bieli wstępuje w słońce
ten las nad rzeką za zakrętem drogi
którą idę tak długo jak pamięć






poniedziałek, 3 października 2011

dziurawe prezerwatywy





Skrzaty znalazły jakiś kawałek gazety, było tam coś napisane. Ponieważ ciekawość jest ich naturalnym stanem, zanim zużyły gazetę w sytuacjach nocnikowych, przeczytały ją. Wywołało to wśród skrzatów poruszenie, nawet ferment, a niektórzy określili ten stan wrzeniem. W końcu pewien skrzat mówi do drugiego:
-   Gdybym był taki tęgi jak ty, powiesiłbym się któregoś dnia.
-   Niewykluczone – odpowiedział drugi skrzat – że jeśli któregoś dnia się zdecyduję, użyję ciebie w charakterze sznura.
Potem skrzaty jęły się polityki, a każdy skrzat to była osobną partia.