Czarek Samuel K.

piątek, 31 grudnia 2010

Nowy Rok




   Chcę wszystkim przyjaciołom znajomym i wszystkim czytelnikom bloga życzyć dziś szampańskiej wspaniałej zabawy, niech Wam świat zawiruje jak na wielkim najcudniejszym balu!
   Pragnę także złożyć Wam najlepsze życzenia noworoczne. Trywialnie – żeby Nowy Rok 2011 był o niebo lepszy od poprzedniego. Bądźcie pogodni duchem zapobiegliwi, pracowici, dobrej myśli, pełni nadziei i cierpliwi, a na pewno będzie dobrze albo jeszcze lepiej!
   Niech ten rok przyniesie każdemu satysfakcję z realizacji zamierzeń projektów i pragnień ale też pasję radość i rozwój z pokonywania nowych wyzwań!

   Do Siego Roku!


wiersz o człowieku który oczekiwał w cieniu czerwonej góry








Komu znany jest tamten człowiek
który cierpi w cieniu tego czerwonego wzgórza
gdzie ma kres kamienisty wyboisty trakt
ludzkich myśli i życia

Stoi bokiem zwrócony do wzgórza
i nawet nie patrzy
i jakby nie słyszał
kiedy tamten głos wielki podniósł ku niebu

Nie drgnął nawet
gdy czerwony piasek wzbił się w tuman
i pustynia wywróciła tłum

Stał nieporuszony i pozwalał
by kipiąca ziemia lizała jego miękkie stopy
i w oczach konającego wyraźnie ciemniała
jego postać

Niedostrzeżony u stóp wzgórza
obrócił się potem do niego twarzą
i uśmiechając się
spojrzał z daleka w martwe już oczy
jakby w zbliżające się ogromne lustra
aż w końcu wkroczył










czwartek, 30 grudnia 2010

wiersz o osaczeniu wiersz o domu






Jakie nagłe to zamykanie świata
w wieku pięćdziesięciu lat
przyznajesz się
że pozostał ci jeden kraj
ta jedna dolina z rzeką płynącą
i słowa których używasz w mowie
- jeżeli jeszcze czasem coś mówisz
ta kobieta
o której przyzwyczaiłeś się myśleć
i rosnąca wciąż sterta
nieprzeczytanych gazet

Jakież nagłe to osaczenie
wśród ścian
które mimowolnie oswajasz słowem
dom
mimo że opuściłeś go dawno temu
jak i miasto




Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz generalnie nie lubił kąpieli. Niezbyt było mu do gustu siedzieć w wannie i moczyć się we własnym brudzie. Pomimo, że zdawał sobie sprawę jak niewiele zarazków jest zdolne na nim przetrwać.
   Dziś jednak Hieronim Korcz spalał kalorie. Wczorajszego wieczora wskazania wagi w łazience wprawiły go w takie osłupienie, że całą noc nie zmrużył oka. Rozważał i analizował dramatyczny problem swojego zmutowanego spęczniałego ciała. No więc dziś Hieronim Korcz spalał te kalorie, aż dym walił oknami. Uznał, że innej rady nie ma, dieta by go zabiła.
   W efekcie teraz nie miał siły ustać pod prysznicem i wpadł do wanny. Nie miał siły także z niej wyjść, upuszczał tylko wodę w miarę jak stygła i dopuszczał gorącej.
   Czas mijał. Hieronim Korcz z wolna się regenerował i robił coraz bardziej głodny.


 

środa, 29 grudnia 2010

wiersz o pięknych i cichych






Kiedy z oliwnego gaju
już wywieźli mięso na taczkach
we wszystkich rzeźniach
obchodzono święto

W jasnym blasku tej dziwnej nocy
gdy fajerwerki głodu
fosforycznym światłem ubliżały słońcu
napełnianli klątwy i modlitwy

Nie wiadomo czy ten hałaśliwy chlew
zamilkł gdy otworzyły się drzwi
nie wiadomo czy na chwilę użyczona
świadomość świństwa własnej świniny
zdobi tak świnię że jest piękna
czy gdy ludźmi się stając poprzez kanibalizm
ludzie wtedy milczą najedzeni
i wstydzą się jak dzieci

Lecz gdyby wówczas
nikt na oddech nie miał płuc
ażeby szepnąć choć najmniejsze słowo
i gdyby umarli 
chociaż dawne ich życie
za mało go przecież mieli by już nie żyć
gdyby najświętsze matki
własnym ciałem nie mogły nastarczyć wilgoci
na zmycie kurzu ze stóp
swoich dzieci
i gdyby dzieci nie było
lecz bezzębni starcy ssący z piersi
bielmo na swoje
przekupne oczy sędziów
gdyby królowie władzy nie mieli
nawet na wygnanie
żebracy ubóstwa na niesławę
zamordowani łaski by nie znaleźli
na tkliwy gest noża
i gdyby skrytobójcy nie mogli liczyć
na słodycz szubienicy
a wiarołomni na wzgardę
i nikogo sprawiedliwego by nie pominięto

To jakże wszyscy oni byliby
piękni i cisi




wtorek, 28 grudnia 2010

wiersz o małym sześcioletnim






Mały chłopczyk noc zapadła
wszyscy w domu pogasili głowy
jeszcze tlą się lekko
czuć ich swąd

Sześcioletni bliżej zwierząt
głosy sprzętów odczytuje
ściany mówią
wpisanymi w nie słowami babci

Śmierć jej jak baranek była dobra
teraz bez zza okna
przez otwarte wchodzi cicho
i małemu kwiaty małe pachną
z oczu na poduszkę

Bez groźniejszy jest od śmierci
sześcioletni weń wstępuje
a tak ciężko pod prąd płynąć
przez liście pień korzenie
coraz dalej w ziemię

Szablozęby tygrys przykucnął na piecu
pod sufitem kołują pterozaury
żyrafa głowę wystawia za okno
i liże księżyc
mamut wchodzi taki wielki
jakże domu nie rozwali
a na kocu tyle węży
ile sekund do dnia

Mały maleńki noc ucieka
osiwiała ze strachu
słoneczny wiatr
już wszystkim w domu dmucha w głowy
skwierczą w ogniu jak szczapy w piecu
ptaki wystrzeliły z łąk jak race
nad rzekę

Wreszcie dzień jak matka do sadu idąca
piękny
sześcioletni ku niej biegnie




Hieronim Korcz




   Miniony czas świętowania wyzwolił w Hieronimie Korczu szereg zastanowień. W szczególności na temat jego, Hieronima Korcza przewrotności.
   Przewrotność doprowadziła go do tego, że stał się człowiekiem upadłym i mimo że wyobrażał sobie siebie jako wańkę wstańkę, po przewrocie szmat czasu nie wracał do rzeczywistości wektoralnej.
   Pamiętał jak przemawiał do siebie, jednak plątały mu się myśli, kołowaciał język, ciągle rozumiał siebie na opak i uparcie mylił mu się pion z poziomem. W końcu wyrzekł sakramentalne – Ech, jak nisko upadłeś Hieronimie i dał spokój.
   Nawet w tak niezręcznej sytuacji Hieronim Korcz był wobec siebie, i nie tylko, prostolinijny, szczery. Na drugi dzień bardzo bolały go plecy głowa i różne tam jeszcze jego części. Nie miał jednak do nikogo żalu, nawet do siebie, natomiast pił hektolitry soku pomidorowego i pożerał z pasją swoje zasoby aspiryny. Nie był wtedy szczęśliwym człowiekiem.


 

poniedziałek, 27 grudnia 2010

wiersz kolorowy i zimny






Ty – śpi we mnie lekko
miękkimi obrazkami
kolorowo we mnie śpi
i bardzo spokojnie

Ty – chore jest we mnie lepko
wyobraźni rankiem zimno i oślizło
kiedy ty choruje we mnie

Ty – we mnie ma miejsca wiele
cały ja to prawie ty

Ale ty – umiera we mnie już


Hieronim Korcz




   Adwersarz pewny swego rzekł do Hieronima Korcza – No, i co ma pan teraz na swoja obronę? - Znalazłem rozwiązanie. - odparł Hieronim Korcz sięgając do kieszeni.
   - Co tam obrona – pomyślał zaciekle, wyjmując paralizator, gotów do natychmiastowego podstępnego ataku.


niedziela, 26 grudnia 2010

wiersz o kłamstwach między jednym a drugim zapomnieniem







Tamta dziewczyna nie porównuje
wielkości atomu i rewolucji
stopami myśli
wstępuje już w białe sady
rzuca głębokie spojrzenia
albo twardym wzrokiem surowo ocenia
nieprzydatność przesuwających się obok
rzeczy i osób
jeżeli pójdzie z nimi
będzie dobierać już tylko kształt klucza
zimno naciskanych klamek
oschłość ostatecznie żegnanych dłoni

Będzie żyła tylko sobą
w krótkich chwilach między jednym
a drugim zapomnieniem
między dwiema kolumnami
obojętnych nóg

Ma głębokie oczy i białe łono
pewnie czasem chciałaby być matką
codziennie nasłuchuje nowego życia
ale przyłapuje
tylko niecierpliwy dzwoneczek serca
coraz większe i większe
jej obnażone oczy
niezapełnione wypukłością brzucha

Opuściła w tym mieście dom
jeszcze w oknach cień jej twarzy drga
i być może jeszcze usłyszy
co wieczór cichsze echo modlitwy
patrzy w światło wilgotnymi oczami
nie wie jak ukryć
dojrzewające w nich kłamstwo




Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz nie przypuszczał, że dożyje takiej chwili. W geście sprzeciwu wyrzucił telewizor przez okno na taras. Nic nie pomogło, poza tym uznał że to gest bez sensu i związku więc posprzątał, a koledzy z biura tymczasem prawdopodobnie obsadzali co bardziej intratne stanowiska. Życie toczyło się jakby nigdy nic.
   W takiej chwili Hieronim Korcz zaprzestał przypuszczać. Dotąd żył jak żył, nie brał pod uwagę tej kwestii i wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi dożył jednak chwili, której nie wkalkulował w swój życiorys. Teraz stanął na rozdrożu.
   Tkwiąc w osłupieniu usiadł sobie na rozdrożu po turecku i siedział, a tymczasem nadeszła rozgwieżdżona noc i zrobiło się chłodno. Mimowolnie zaczął wspominać dzieciństwo, podniósł kołnierz, uronił jedną łzę, a potem głowa opadła mu na pierś i zasnął.
   Nikt nie wie czy coś śniło się Hieronimowi Korczowi. Hieronim Korcz także nie wie.


 

Aneks do napisów końcowych.



   Postanowienie zaprzestania pisania bloga okazało się dla mnie zbyt trudnym w realizacji. Polubiłem te chwile, szczególnie te nadranne przy pierwszej kawie skupione na wyborze i redakcji tekstów do kolejnych postów, na przeglądaniu płyt, wyborze muzyki.
   Jak ktoś napisał – blog jest pokręcony i chaotyczny – taki ma być, taki był zamysł u jego początku. Wybór tematów jest podyktowany wyłącznie tym, co mnie w jakiejś chwili frapuje, zaciekawia, zastanawia, porywa.
   Mam nadzieję, że budzi to u czytającego czasem zastanowienie, czasem uśmiech, czasami sprzeciw.
   Tak, czy inaczej, zdecydowałem pisać bloga dalej. :)

wtorek, 14 grudnia 2010

wiersz o przegranych i zatraconych





Mieli w ustach obola
to była tylko formalność
Smakowali na podniebieniu kroplę spiżu
tych także przepuszczono
Trzymali pod językiem
twardą żelazną kostkę
i oni przekonali przewoźnika
Wzięli w wargi żywą drżącą kroplę rtęci
jakoś im się udało

Nieśli w ustach słowa
starannie wybrane rzeczowniki
wyraźnie wypowiadane przymiotniki
chaos spójników
wyrwane ze zdań nieartykułowane okrzyki
Ci wszyscy
utonęli na środku rzeki z łodzią i Charonem




wiersz o słoju i o człowieczku






Jeżeli spojrzysz z bliska na słój
zobaczysz w nim
małego przezroczystego człowieczka
zanurzonego po usta w wodzie
przy dobrym świetle widać
że człowieczek ma na sobie
przezroczystą banieczkę powietrza

Otwór słoja jest przykryty rybim pęcherzem
szczelnie związany
kiedy ręka naciśnie pęcherz
mały człowieczek łapie łyk powietrza
i zanurza się pod wodę
kiedy ręka zwalnia ucisk
człowieczek znów pojawia się na powierzchni

Jeżeli uważnie posłuchasz
- usłyszysz jak przed każdym zanurzeniem
człowieczek cichutko powtarza
cogito ergo sum
cogito ergo sum




Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz wpatrywał się zdumiony przez kuchenne okno w ogród sąsiadów z naprzeciwka. Otóż w ich ogrodzie stał śniegowy bałwan ulepiony pewnie przez dzieciaki sąsiadów i ów bałwan przypominał bezsprzecznie Hieronima Korcza. W innej sytuacji jego zdumienie sięgnęłoby pewnie zenitu i kto wie czym by się skończyło, jednak w zaistniałych okolicznościach Hieronim Korcz tylko spuścił rolety. Musiał zająć się znacznie poważniejszym problemem, który właśnie los wepchnął mu w ręce.
   Hieronim Korcz miał od zawsze dziurę w kalesonach. Służyła mu ona bardzo dobrze do ogrzewania zmarzniętych rąk. Dziś Hieronim Korcz odkrył, że dziura jest dwustronna, czy też obustronna. Wprawiło go to w bezbrzeżne zdziwienie. Właśnie przybył do kuchni zaparzyć herbatę z glutem, tzn z liściem mięty - taka herbata zawsze dobrze inicjowała u niego proces myślenia.
   Hieronim Korcz wziął herbatę, udał się do gabinetu, usiadł w ulubionym fotelu, upił łyk i zaczął myśleć. W tym momencie zniknął dla świata na czas nieokreślony.


poniedziałek, 13 grudnia 2010

wiersz o ostatnim śnie wiersz o śnie ostatnim






Ja to znam
poznałem zanim jeszcze natknąłem się na radość
nie wystarczy śnić
by nie mieć wątpliwości
widziałem miejsca wód
sycące krwią i wapnem ziemię
nas wczoraj karmiących się słodkimi sutkami
stojących w głodzie
ofensywy milczących wrogów
których kropla po kropli
studziłem z wojennego ognia

Tak ja to znam
nie wolno żadnej ulgi pod powiekami
nawet moje sny
nie mogą mi ujść bezkarnie
żadna cisza już mnie nie wypełni
jestem doświadczonym znawcą
tamtej strony oka
i nic nie ujdzie mojemu milczeniu

Ja to wiem
w szlachetnym oczekiwaniu
na
każda twarz zamiatana jest
jak spadły liść
niegościnnymi przełęczami w morze sine
nie oswojone wiatrem wyspami ani kotwicami
po którym przyjdzie mi płynąć
nie czując życia

Ja to wiem
moich tyle ironii wyrusza co noc
tam gdzie Bóg wszędobylski
stygnie między jedną a jedną niedopowiedzią
wiem rzygnę w niebo śmiechem
dlaczego miałbym zdawać się
na pokorny rozum
pamiętać że Jego boskość
porusza moim ciałem

Już to wiem
nawet wyraźnie czuję
że usta nie odmówią mi żadnego pytania
przeciw Tobie
żadnego grzechu
który jest także Twoim grzechem
że moja głowa nie zaśnie
- zresztą już dawniej sen kojarzył mi się
z niebezpieczeństwem -
i będzie wysyłać pamięć usta i ręce
żeby coś rozstrzygnęły

Ja to znam
patrzyłem na ludzi śpiących
z twarzami jak każda
z tym samym ciężarem pokarmu
w ich głodzie
widziałem w rozbieganych źrenicach
pod powiekami
prognozy tak samo nieobliczalne
jak moja

Więc będę milczał kiedy mnie zbudzą
i oni także będą milczeć
kiedy przebudzony ich pozdrowię




niedziela, 12 grudnia 2010

Płacz więc wielki mnie napadł






Płacz więc wielki mnie napadł
nie wiadomo z czego
muszę go znieść na stojąco jako to mężczyzna
łzy płyną bez celu
lecz nie bez przyczyny
cele są głupsze od przyczyn
nie ma więc zmartwienia
tak dorastam do płaczu w głąb i wzwyż
napadł mnie płacz wielki
co się z trzewi rwie i z samego dna oczu
niech ja go dopadnę
zaniesiemy się obaj – na skraj
żeby stamtąd ocenić życie siebie warte
warta miłość miłości
a zwycięstwo walki
napadł mnie wielki płacz za gardło znienacka i

Spływają grudki łez
przesypują się przez ręce w ziemię
zdaje się że rozstanie na zawsze nas zwiąże
lecz zdarza się nieczęsto
co zawsze się zdaje
dwie drogi z jednej strony los na długo łączy
ale idąc z przeciwka
są tylko rozstaje

Nieprawdo piękna łaski niepełna
naczynie osobliwego nabożeństwa
udająca siebie
często doskonała
masz najwięcej wiernych
nawiedzeni cię nachodzą
zwiedzeni rozgłaszają odkupieni wielbią
nieprawdziwa ale jednocześnie piękna
gwiazda świecąca chociaż dawno zgasła
czyli coś tu złem
czyli coś prawdą
naczynie osobliwego przeznaczenia
wieżo z alabastru
matko nienaruszona wiedzą
zupełnym przypadkiem rodzisz bękarta
prawdy zbawiającej łotrów

Nie wytrzymałaś ze mną w twardych zębach wiary
i ja nie nadążyłem
za swoim odkupieniem
odeszłaś w mądre winy zostawiając oddech
do którego teraz przykładam
lusterko przeinaczeń
nie wytrzymałaś we mnie
zbyt późno się zrastałem
w kształt koła wirującego w rozpędzie

W gnieździe uwitym z moich rąk
zostawiam słowa w niebogłosie pełne
tłukące krzykiem dachówki niebieskie
w gnieździe bez dna gdzie walą się ściany
rozparte twoim smutkiem
osiadają cicho
kołuję nad nim jak ptak zamknięty swą orbitą
dopóki nie omdleją mi ręce 



 

Hieronim Korcz






   Hieronim Korcz od jakiegoś czasu walił głową w mur. Może prościej było walić w drzwi ale Hieronim Korcz był mistykiem, walił więc metodycznie, na murze już były jego skrwawione włosy, rysy wszak nie było. Potem zmęczył się, poszedł do łazienki i wystraszył się tego kogoś z zalanymi potem krwią i szaleństwem oczami, tego kogoś w lustrze. W ogóle wydawał się sobie ostatnio jakiś lękliwy, ponieważ jednak był bardzo zajęty waleniem głową w mur, nie miał czasu tego analizować.
   Hieronim Korcz zrobił sobie herbatę i postanowił wylizać się nieco z ran przed kolejnym atakiem. Odczuwał gorycz w związku z ogromem swoich porażek. Zjadł kostkę gorzkiej czekolady, nie pomogło, gorycz tkwiła w nim nadal. Nie rozumiał intencji swojego walenia głową w mur. Czuł się jak bokser po dotkliwym nokaucie, jego mózg kulał się w nim ja orzeszek w pustym pudełeczku. Myślenie Hieronimowi Korczowi chwilowo przeszkadzało, uwierało nawet, boleśnie, zatem nie myślał.
   Hieronim Korcz zmienił więc kapcie na trampki i chociaż było mu jakoś smutno poszedł kontynuować.


sobota, 11 grudnia 2010

wiersz o głęboko zamyślonym Bogu






Główną ulicą miasta
głęboko zamyślony
przechadza się Bóg
pod jego stopami otwiera się ziemia
ogląda się
widzi
wpadających w przepaść ludzi
jest wyraźnie speszony

Ta sama ulica kilka godzin później
w zamyśleniu równym poprzedniemu
Bóg wraca stąpając cicho
po otwierających się
z wnętrza przepaści dłoniach
słychać radosny bulgot
akceptujących westchnień i uwielbienia
dłonie pełzają niezdarnie
po jego miękkich stopach
Bóg jest coraz bardziej speszony
w pewniej chwili
- widać to przeraźliwie wyraźnie
otrząsa się z obrzydzeniem

Staje
w szerokim rozkroku
włosy w nieładzie
nadal głęboko zamyślony
po chwili wyjmuje z zanadrza garść popiołu
kładzie palec na ustach
sypie
kamienie podnoszą się z klęczek
jest pewien
że w tym momencie
nastąpił właściwy porządek rzeczy