Może jeszcze nic nie
zapowiada śmierci
a tu już zaczyna
się toczyć
pierwsza myśl
pierwsza ciemna
wiedza
o ukrywaniu się w
sobie
To w kopalniach
które już w tobie jest głębia
jak w niepamięci
nie wiadomo czyjej
na duszącego oddechu
pęka ciemna ściana
Wołasz w czerń
zamulonych żył
a odzywa się
stwardniały pokład
na marskościach na
zrostach na guzach
na twarzach
wywłaszczonych z podobieństw
rośnie w kamieniu korytarz
kraj to daleki
wciąż mądrzejszy od wzroku
pełen dywagacji
odleżałych puent
których sens
zabrała woda gruntowa i deszcz
Rozkład jest
pluskaniem sekund
Proszę o rękę - woła przyszły kamień
zatańczę z kością
z ciebie
która
zdeterminowana była wcześniej
od miejsca po zębie czy oku
Więc oglądasz się
i rozpoznajesz zdziwienie
że jesteś już
domieszką do tynku
cieniem po kresce na spękanej ścianie
i że jakiś człowiek brnie przez zmierzch twojej tożsamości
aby odgryźć z
ciebie mądrość Salomona
aż do wizerunków
w oku Boga