Czarek Samuel K.

poniedziałek, 31 stycznia 2011

dziurawe prezerwatywy


   
   Wujek Wania o brzasku usiadł gdzieś w Wołogdzie na łóżku, otworzył oczy i rzekł:
   - Oj.
   Było to wstrząsające.



niedziela, 30 stycznia 2011

Hieronim Korcz






   Hieronim Korcz miał pewien problem z landrynkami. Z takimi normalnymi owocowymi landrynkami. W zasadzie to nie miał problemu o ile nie zauważać cienia, którym się kładły, landrynki. Otóż lubił je pasjami, ponieważ jednak borykał się z cukrzycą w zasadzie były mu one zabronione. Dlatego trzymał je z zamkniętym pudełku i zawsze podjadał najpierw te żółte – lekko kwaśne, potem zielone, następnie pomarańczowe, fioletowe a czerwone – te najsłodsze - na końcu kiedy już nie miał żadnego wyboru. Białe wyrzucał do kosza z pewną dumą.
   Zawsze też zjadał jedną landrynkę. Drugą ewentualnie dyskretnie i w pośpiechu wychodząc z domu, gdy cofał się po nieopatrznie pozostawione klucze do auta. Działo się to tak szybko, że się w zasadzie nie liczyło.
   Owszem, Hieronim Korcz dostrzegał swoisty relatywizm w swoim postępowaniu, kładł się on cieniem, musiał to przyznać, jednak w końcu od jednej landrynki jeszcze nikt nie umarł. Poza tym uwielbiał swoją pogodę ducha a bez owocowych landrynek w jej miejsce stawały chmury ciemne jak zakrzepły ołów.







dziurawe prezerwatywy




No i co z tego, ze masz swoje zdanie? Ja też mam.



sobota, 29 stycznia 2011

wiersz o błaganiach dobrych ludzi






Samarytanie szanowani
ratujcie resztki waszych marzeń i istnień

Samarytanie dobrzy
dlaczego leżycie
w ciepłych kapciach i bez tchu
na rozdrożach westchnień
ratujcie wasze dusze

Samarytanie odwieczni
czemu leżycie bez czucia
nie bacząc na pędzące ciężarówki
i tupot chodziarzy
czyżby wasze szczęścia nieszczęścia
smutki radości
i podobne banały
zbiegły się w jeden punkt

Samarytanie wiekuiści
czyż leżycie tak
błagając modlitwą
Stwórcę Wszelkiego Cierpienia
o cierpiącego





dziurawe prezerwatywy




Lepiej być zgwałconym niż zgwałconym i zamordowanym, prawda?



piątek, 28 stycznia 2011

dziurawe prezerwatywy


Wszystko mi jedno czy jestem za, czy przeciw. Jak chcesz?



czwartek, 27 stycznia 2011

Hieronim Korcz






   - W co ty pogrywasz?
   To zdanie przełożonego zmroziło Hieronima Korcza. Stał wyprężony przy biurku z obłędem w oczach i nie mógł sobie przypomnieć żadnej gry. Szef machnął ręką i oddalił się żwawym krokiem.
   Hieronim Korcz po pewnym czasie, kiedy ochłonął, zrozumiał, że musi zagrać, zagrać w cokolwiek, zagrać o honor.
   Wracając z pracy nadłożył nieco drogi i w spożywczym na rogu kupił los zdrapkę za złotówkę. Miał nadzieję, że w tamtej okolicy nikt go nie zna.
   W domu Hieronim Korcz jak zwykle włożył stalowoszare flanelowe spodnie, burgundowy sweter, zaparzył herbatę i był przez kilka chwil szczęśliwy. Włożył nawet do odtwarzacza nową płytę Katie Melua i zjadł herbatnika. Postanowił kupionego losu jakiś czas nie sprawdzać, niech starczy go na jak najdłużej. Hieronim Korcz nie był rozrzutnym człowiekiem. Uratował honor.




dziurawe prezerwatywy


   
   Wujek Wania obudził się o brzasku gdzieś w Wołogdzie i rzekł:
   - Oj.
   Zabrzmiało to strasznie.


środa, 26 stycznia 2011

wiersz o zapłacie o ostatnim groszu







Zabłądziłem w przypływy
Muddy'go Waters'a
tam ukrywałem się szczelnie
żyjąc od pierwszego do ostatniego
człowieka który
okazał się draniem i wiarołomcą

Zabłądziłem więc dobrze
a za swoje nieodpowiedzialne życie
zapłacę sprawiedliwie

Z marzeń 
snów nieprzejednanych
jeszcze wygrzebię grosz
dojrzałych niedowierzań
i nieskrywanego braku ufności







dziurawe prezerwatywy



   Najbardziej lubimy Kanadyjczyków i Australijczyków (chociaż mówią niewyraźnie) a jeszcze bardziej pingwiny na Antarktydzie. Dalej jest tylko śnieg.




wtorek, 25 stycznia 2011

dziurawe prezerwatywy



   A może we mnie wierzą skrzaty?





poniedziałek, 24 stycznia 2011

Hieronim Korcz





   Hieronim Korcz piekł ciasto. Nic w tym nadzwyczajnego, był poniedziałek i jak w każde poniedziałkowe popołudnie nudził się nieznośnie. Przełożył ciasto do formy. Wszystko musi mieć formę. Odruchowo spojrzał w lustro, pomyślał - GMO i skromnie odwrócił wzrok. Jego forma zwyżkowała.
   Hieronim Korcz włożył formę z ciastem do piekarnika i zamyślił się. Po pewnym czasie zawyrokował, że najlepszą formę uzyskuje się po pięćdziesiątce i poczłapał chyżo do barku.
   Kiedy forma osiągnęła szczyt Hieronim Korcz wyjął ciasto z piekarnika. Miało dużą dziurę w środku. Próbował ja czymś zatkać ale mu nie wychodziło a w zasadzie właśnie wychodziło, dał więc spokój.
   Generalnie ciasto, jak każde ciasto Hieronima Korcza przypominało stary piernik, toteż wiedział, że zanim je zje do końca będą go bolały zęby ale nie przejmował się tym nic a nic, był przyzwyczajony a także bardzo dzielny.



dziurawe prezerwatywy



   Wstając w poniedziałek rano nie oczekujemy dobrego dnia ani, że ktoś nam zrobi kawę, oczekujemy fajrantu w pracy.


niedziela, 23 stycznia 2011

wiersz o człowieku podejmującym obiadem ptaka








Każdy ma swój argument na istnienie Boga
twój ulubiony gazeciarz uczy się języka mediów
kobieta liczy pieniądze w ciemne wiosny
niektórzy wychodzą z wykładu filozofii w góry
zabierając ze sobą dramatyczne głosy
chłopcu upada klucz przed drzwiami
wariat podejmuje obiadem drewnianego ptaka
wierszokleta porzuca wiersz i ogląda paznokcie
każdy ma argument na swojego Boga
również ty i ja 






piątek, 21 stycznia 2011

Hieronim Korcz





   Hieronim Korcz nie był orłem jeśli chodzi o wzrok, czasami nie dostrzegał różnych rzeczy, można by rzec – nagminnie, miał także szereg innych wad, z którymi próbował się nie afiszować, co wprawiało go w pewne stałe napięcie. Jako dzieciak w czasie zabawy w Indian Hieronim Korcz zawsze pragnął być Sokolim Okiem ale był Garnkiem. Dlaczego Garnkiem? A któż to wie, to było bardzo dawno temu. Pomimo wszystko jednak na tyle krótkowzroczny, żeby kupować białą bieliznę nie był. Bielizna ogólnie rzecz ujmując jest passé - uważał Hieronim Korcz, tym niemniej wolał chodzić w gaciach niż bez, na wszelki wypadek.
   Biała bielizna nie konweniowała z kolorem jego skarpetek i krawata, i w sposób oczywisty była niepraktyczna. Hieronim Korcz rozważnie dobierał kolor, wszak chodziło o jego samopoczucie, poza tym rzadko kupował bieliznę. Choć wzbudził spore zainteresowanie w sklepie dobierając spodenki do krawata, był wytrwały. Nawykł w pewien sposób do tego, że wzbudza zainteresowanie. Zdecydował się na zielone, bardzo miły odcień zieleni, podobny podkoszulek.
   Hieronim Korcz zapłacił i wyszedł ze sklepu nieco spocony, z lekko drżącymi dłońmi ale bardzo, niezwykle zadowolony. Hm, jeśli pozostać w prawdzie i nie fabularyzować, to zapłacił, rzekł cichutko - uf - i nie wyszedł a czmychnął.


czwartek, 20 stycznia 2011

wiersz o gwiazdach i o strachu






Gwiazdo zaranna która pod stopami wstajesz
wybacz księżycom ludzkich źrenic
że cię zaćmiewają

Gwiazdo wieczorna co cię pod swoją głowę kładę z głową ciebie mylę
w tłumie ciał śpiących wskaż łaskawie
które moim śpiącym ciałem

Gwiazdo nocna ta przy której piekło śni mi się jak przepowiednia
oświetl mnie ode mnie jak najdalej
i wyprowadź z nocy

Gwiazdo zaranna która w księżycach ludzkich źrenic
ze słońcem łączysz swoje światło
ukaż się




wtorek, 18 stycznia 2011

wiersz o szczęściu o kobiecie i o śmierci







Trzymałaś moją dłoń Cyganko
nie wierzyłem ty – widziałaś
patrzyłem z tobą w zabazgrane znaki linii
myślałem – a kalecy którzy nie mają rąk

- Szczęście panie powodzenie pomyślność
a tu – kłopoty panie kobieta
tam śmierć co zaboli



niedziela, 16 stycznia 2011

wiersz o kobiecie w czerni schodzącej z wydm






Słońce się wylewa z niebieskiego gardła
jak z lufy wymierzonej
płynnym ołowiem w morze
na wydmach stoi kobieta w czerni
morze do wydm nie dorasta nielotne
wzwyż umie tylko się pienić
z wydm schodzi kobieta w czerni
fale obfite w oślizłe deski i butelki
wrakami myśli wzbijane do chmur
do wody wchodzi kobieta w czerni
wydma się nad nią urywa nieważna
napęczniała po swojemu piaskiem jak ikrą
kobieta w czerni pod całunem fali
samotną ciszą wchodzi w lufę słońca
po gardło roztopiona zalewem ołowiu
kobieta w czerni chwyta się swojego serca 
jak ostatniej liny
do której wcześniej przywiązała kamień







piątek, 14 stycznia 2011

wiersz o otwartym oknie






Idę do białego mostu
co wschodzi nad rzeką
przez zapach i szelest liści drżących od barw
niegościnną obcą przestrzenią

Rzeka pchana przez wiatr
migoczące w chłodnym słońcu blaski ryb
nadrzeczna aleja obsadzona białodrzewem i jaworem
patrzę na biel pni
na subtelne zgięcia liści w locie
ziemia urasta po otwarte niebo spod trawy
lęk we mnie jak kosa
gdy żniwiarz tnie łąkę szeroko

Morze wzięte z wszelkich niepodobieństw
dymi jak czaszka
zimą wyjęta z bagna
w krzyku żurawi skrzyp kamieni młyńskich
i nagła jasność otwieranych piwnic
i żadnej nadziei
tylko ślady żółwi ptaków i drapieżców

Nade mną pęcznieje odwłok mrówki
czuję jego jad kwaśny odurzający w swojej potędze
skwierczy wysoko nade mną i sypie łuski
jak szklane błyskotki co przeszły przez ogień

To jest mój sen i obudzenie
którego nazwać broni mi stygnąca krew
to jest mój świat
cała jego przestrzeń
w której przeszłość patrzę
widzę oczy co może już zgasły
stamtąd – z okna – firanka na wietrze
i światło – oliwne czuwanie lampki

Wysuwam rękę
- chłodna wiotka trawa i rosa
nim się w szron zamieni
wyżej – niebo ptakami poryte




środa, 12 stycznia 2011

wiersz o zwątpieniu






Czy rozstąpiło się kiedy przede mną jakie morze
czy chciała mnie pochłonąć ziemia
czy ptak do mnie przemówił
a drzewo czy poznałem w ciemności
czy mnie krzywdzono
czy znam smak kłamstwa
i cichego rozboju
celę snu co czas odwraca
świąt upadki
chmur rozpętanie nadaremne
i piekącą gorycz deszczu

Jeśli się to stało
jeśli znam
to gdzież mi się ukryć
przed wzmagającym się obrzydzeniem





poniedziałek, 10 stycznia 2011

wiersz o brzasku




Ja – człowiek nieliryczny
patrzę i słucham przebudzony brzaskiem
ptak ostrzy głos na krawędzi okna
i w zimnym powietrzu
jak gorący znak paruje

Sine rano
włosy wilgoci na szybie
wśród wysokich wiązów białe kształty domów
pociągi toczą się gdzieś bełkotliwie 
napiętym równym sznurem
nawet kogut pieje

Punkt na bryle ziemi
co się toczy przez ciemność
pod ulewą słonecznych płomieni
cień nieba upada na ziemię
godziną nadranną

Linoskoczek nadziei bierze rozpęd
wnet zawiśnie nad przepaścią
powtarzając któryś raz z rzędu
najniebezpieczniejszy ze swych eksperymentów




sobota, 8 stycznia 2011

wiersz bez wyjścia i bez prawdy






Gwiazdo gwiazd która umierasz w ucieczce galaktyk
znacząc czerwienią
cichy rozpalony sygnał
czy w swoim locie przestrzennym
co się sam przed sobą stwarza i rozwija
także poprzez ziemski proch
i nasze jakże nikłe trwanie
zabierasz ze sobą obraz tego
co było ludzkim umęczonym ciałem

Co w potędze twojej niewidzialne
śmie w ciebie uderzać mową i uczynkiem
rozniecać w tobie słońca i tęcze
a nade wszystko
- o tobie myśleć

Na kruchej grudce
walcząc ciągle
bez wyjścia i bez prawdy
jesteśmy między granicami
i wszystkie wyroki 
już na nas wydane



czwartek, 6 stycznia 2011

banalny wiersz o spokoju






Na wiadomość
z której nagły łeb węża 
właśnie bada
rozwidlonym językiem swoją przestrzeń
zanim w nią sploty bezszelestne rozpuści
stawałem przy oknie
a było to wiosną jesienią zimą

Widziałem śmierć majową
słońce wzniecało zielone pożary
kosy wznosiły krzyk aż nienormalnie radosny
w nienormalnie niebieskie niebo
wiatr żywił drzewa ruchem

Ogród dawał śmierci schronienie
stamtąd podglądała moje oczy
biegnące do korzeni drzew
tam gdzie czerniły się świeże kopce kretów

W dniu ciepłej jesieni
wśród radości jabłoni
była w jabłkach
i znów podglądała moje oczy
gdy patrzyłem przez drzewa
w punkt za widnokręgiem
z którego dobiegał mnie
spoza przestrzeni
pierwszy jej powiew

Styczniową zimą stałem przy oknie
zatopiony w chłodzie
i widziałem już tylko
lustrzane zasadzki chłodnego światła
był jednak w nim otwór czerwony od żaru

Następną marcową wiosną
w dniu wyjątkowo ciepłym
i obiecującym szybki rozkwit
po bezśnieżnej zimie 
pośród źródeł łąk 
widziałem w ogrodzie przybliżony rysunek
jakby negatyw
wywołujący się niezmiernie powoli
jej oczy
były zaznaczone ciemniejszymi o tysięczna część tonu
fragmentami przestrzeni
była tam bardziej niż kiedykolwiek

Zamykałem oczy
odwracałem głowę
niepewny szukając porównań
i ponownie patrzyłem
aż do potwierdzenia poszlak
potem stopniowo zanikła
przyczajona do następnego sezonu
lub innego uzasadnienia




wtorek, 4 stycznia 2011

wiersz o samobójcy i o Bogu






Co myśli samobójca o dniu wyboru
który się dokonuje
o dniu który pozornie nie różni się od innych
jest wiosenny już zielony od drzew
wysokoniebieski i parny

Co myśli samobójca
rzucając przekleństwo na swoje ciało
i porzucając je
zwracając się z nienawiścią
do swoich pierwszych dziecięcych kroków
do jakiejkolwiek miłości
do niemowlęcia dobra
jeśli choć raz tylko w nim zakwiliło

Jakaż niewiara aktywna triumfuje
że z najtajniejszych splątań nerwów
zrywa bezpieczniki
i uwalnia ciało od instynktu
biorąc je we władanie

Co myśli samobójca kiedy szatański Bóg
rozsiada się w nim jak na tronie
i wbrew łzom szlochu
wbrew tęsknocie
co ostatnim żaglem wyrasta
każe mu zacisnąć zęby
zdławić samotny bełkot
i jak ujeżdżone zwierzę na cuglach prowadzi
w przepaść




niedziela, 2 stycznia 2011

wiersz o łotrach i wiarołomcach






Radzę wam
wyblakłych snów już nie bierzcie
do ręki
nie ufajcie im niczemu i nikomu nie ufajcie
nie topcie szczeniaków
za małe genialnie ukrywane grzeszki
czyńcie duże i wielkie
przez wszystkie kartki kalendarza
i wszystkie rachunki sumienia

W końcu weźcie to swoje życie
idźcie z nim
daleko za horyzont
gdy zapukacie powiedzcie
- Jestem
taki to a taki
w ostatnim dniu żywota
ciało Boga swojego zeżarłem
więc proszę wpuścić mnie do raju
Amen