Wracam do ciebie do siebie chłopcze
z bardzo daleka z bezdroży
zza linii którą stanowczo wytyczyłem sobie
zza linii którą stanowczo wytyczyłem sobie
zaraz przed końcem świata
a którą wielokrotnie przekraczałem zaślepiony straceńczo
bo to co za nią przyciągało mnie i kusiło
z siłą jaką mają zapewne tylko fioletowe złe oczy
Wracam do ciebie bo już nie mam dokąd pójść
a może tylko boję się iść na brodzących krwią kolanach
a którą wielokrotnie przekraczałem zaślepiony straceńczo
bo to co za nią przyciągało mnie i kusiło
z siłą jaką mają zapewne tylko fioletowe złe oczy
Wracam do ciebie bo już nie mam dokąd pójść
a może tylko boję się iść na brodzących krwią kolanach
poprzez kolejne manowce
przygnieciony ciężarem oddalających się horyzontów
zgliszczami pragnień i ich pożogą
przygnieciony ciężarem oddalających się horyzontów
zgliszczami pragnień i ich pożogą
Wrócę i poszukamy razem
tamtych marzeń które były tarczą i opoką
nim uczyniliśmy z nich mury najeżone bastionami i wieżami niezdobyte
nim uczyniliśmy z nich mury najeżone bastionami i wieżami niezdobyte
bez bram
poszukamy tych marzeń by je chronić
poszukamy tych marzeń by je chronić
by chronić
I jeszcze poszukam siebie
I jeszcze poszukam siebie
pod tamtym wielkim klonem
może opodal wieży na wzgórzu
może opodal wieży na wzgórzu
albo obok chłodu zasypanej studni przy domu
nad jeziorem i w mrocznym parku opodal jeziora
nad jeziorem i w mrocznym parku opodal jeziora
i nad potokiem
w wąwozie którym przetaczają się cienie pociągów
na łąkach tych wzdłuż granic
w wąwozie którym przetaczają się cienie pociągów
na łąkach tych wzdłuż granic
na których mieszkała poezja i rześkość lata
przy kamieniu ojca
przy kamieniu ojca
w jego przeludnionych bólem oczach
i w tamtych oczywistych wschodach i zachodach słońca
z których każdy był skończoną miarą piękna
i niczym więcej
i w tamtych oczywistych wschodach i zachodach słońca
z których każdy był skończoną miarą piękna
i niczym więcej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz