Czarek Samuel K.

poniedziałek, 21 maja 2012

Hieronim Korcz




     Hieronim Korcz jak zwykle wstał o szóstej rano. Nie potrzebował budzika, po prostu wstał jak to robił całe życie. Wziął niespiesznie prysznic, przystrzygł starannie brodę ubrał się i założył krawat. Miał tradycyjnie kłopot z jego wyborem, ale mrucząc pod nosem i marszcząc się wreszcie zdecydował. Przyszedł czas na najprzyjemniejsza część poranka.
     Przyniósł do kuchni laptop, z pewną niechęcią, acz rzetelnie wybrał proszki do połknięcia rankiem, zaparzył sobie kawę, zrobił grzankę z dżemem pomarańczowym i usiadł przy stole w kuchni. Popijając delikatną gorycz kawy przeglądał wiadomości, zaczynając jak zawsze od CNN. Potem przejrzał yahoo i onet, a kiedy kawa się skończyła, był to znak, że pora iść do pracy.
     Hieronim Korcz posprzątał filiżankę i talerzyki, zamknął laptopa, po czym poszedł do pokoju. W tym miejscu jego rzeczywistość zacinała się jak stara porysowana płyta. Zakręcił się bezradnie parę razy w kółko, wreszcie usiadł w ulubionym fotelu, wybrał jakiś punkt na ścianie i wpatrzył się w niego, zawzięcie i z pasją, nieustępliwie. Kiedy minął czas, kiedy jego smutek ułożył się cicho na podłodze i w drzwiach, wstał ociężale, przebrał się w T-shirt i krótkie spodnie, poczłapał do kuchni, zaparzył herbatę i włączył radio. Tak jak wczoraj i przedwczoraj, i w ogóle, musiał jakoś przecisnąć się, najlepiej niezauważalnie, przez pustkę tego dnia do wieczora, kiedy położy się wreszcie spać, przestanie myśleć i zacznie śnić, bo tylko sny w jego życiu były podobne do życia.
     Cały czas miał przeczucie, krążące dreszczami po ciele, nadchodzącego wrogiego ataku, który niechybnie nastąpi, nieubłaganie, ale nie wiadomo kiedy, w jakim momencie którego dnia. Te dreszcze, to był strach, bo Hieronim Korcz czekał na śmierć.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz