Chciałbym w
zwięzłych zdaniach zawrzeć opis tej wędrówki
jak powoli śnieżny
pagór ponad mnie wynosił –
I gdy w dole
kierowcy niespiesznie potrącali przechodniów zapadały się rosły groby
innym nie pomagał
już alkohol i trzeszczały w lodzie
serc zdrajców
zakrzywione jak noże języki kobiet
a chmury całe
pochłonęły światło by rozjaśnić
zmarłym ich
pionowe drogi pod śnieg zaś tutaj jedynie mój jasny
wzrok witaminizował
ciemność kruszył na łatwo przyswajalne cząstki
– Szklany pagór
niewzruszenie niósł mnie z podglebia w podniebie
tak bym czołem
dotknął nieba lodem Boga schłodził
I stało się w
końcu choć zgodnie z zasadami
ziemskimi tylko
demokratycznie
Przez jego białych
posłów: gwałtownie
na moim czole
topniejące płatki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz