Miękką niebieskokwietną chabrami łąką
czerwonokwietną od maków
w zielonych trawach zanurzoną
lasem drzew lasem gwiazd i zarośli
łąką płonącą światłem o zachodzie słońca
jak ciepłem ciała
ciepłem ogrodu nocą gorącą
łąką po widnokrąg mądrą
snem głębokim i koszmarem
okiem złym jak drzazga
okiem złym jak drzazga
i dobrym jak powolne warzenie rumianków
zdradą i wiernością męstwem gorzkim niczym piołun
i lękiem gryzącym jak dym
Łąką która jest drogą i celem
i czasem który jest oszustwem aż słodkim
czasem który jest w nas
cieniem od gasnącej lampy
cieniem od gasnącej lampy
oto tym
toczy się punkt toczy się sens lub brak sensu
zawsze jednak trafny
zawsze jednak trafny
jak trafny strzał do ruchomego celu
Na tej łące my
pobrzmiewając kontrapunktem
trochę niedośpiewani śpiewacy
ja i ty która przez nią szepcesz
weź mnie weź mnie białą
weź właśnie mnie
na dzień na noc na sen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz