Podczas twojej nieobecności powtarzam miejsca
w których w niedobrą pogodę porzuciłaś wiosła
Jest w nich niewidzialna jasność
Brzeg nieostatni
Jest w nich omdlały piasek wydm bez tchu
to azyl nowego brzegu
Podczas twojej nieobecności
myślę o tobie spokojniej
nawet sobie łatwiej stawiam czoła
Mówię do ciebie nieobecnej
i nie czuję lęku
Przestrzeń wokół jest pusta
Ponad granicą drzew ciemność
warkocze drogi mlecznej zaplata
Nie poczuwam się do żadnej nadziei
Cięciwy rozpięte pod skórą
już nie płaczą o ciemne niebo
które mi już nie mówi o mrozie
Podczas twojej nieobecności
powtarzam sobie to miejsce
zabliźnione odległym powietrzem
i nie potrafię pójść dalej
Twój bezdomny wschód słońca
tak chciałem ucałować
na zboczu zieleni
odebrać sobie miłość od ciebie
Będzie lato upalne czas zmęczenia i piwa w parku
Jedyna ocalała wierzba zieleni się
jakby wcale nie do płaczu jej było
Kasztany pęcznieją w przypływach
Kwiaty wysypują się nagle
i będzie powietrze faliste
i będzie powietrze faliste
zapachem słońca w oddechu niebieskim
Będzie lato
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz