Przyniosę ci od mojego domu mały płomyczek w dłoniach
a ty zrobisz z niego zarzewie
a może bukiet słońca w wazonie
Przyniosę ci chłodu wody od studni przy domu
takiej wody która ugasi
każde twoje pragnienie
i przyniosę ci znad jeziora dzban porannej rosy
by zamiast łez i pragnienia była na wszystkie dni i noce
Przyniosę ci słodyczy od plastrów pszczelich w ogrodzie
i soczystości jabłek cały kosz od sadu
by jabłka pieśnią były wieczorną
o soczystości i o słodyczy
o sadzie i o ogrodzie
i by były łykiem jabłoni
Chodź ze mną zaprowadzę cię na łąkę
tam pachnie rozgrzane słońce
pachnie jak skrzydełka motyli
spójrz na skraju wąwozu kwitną bzy białe i fioletowe
przyniosę ci bukiet bzów od wąwozu
i jeszcze nazbieram stokrotek
A tam za łąką patrz jakże lśnią kaczeńce
przyniosę ci od tej dali lśnienie
Przyniosę ci łąkę z jej nienasyceniem
a potem nim otulony trawą kwitnącą roztańczony
uniosę nas jak ptaki
ku białym wśród błękitów obłokom
Zaintrygowales mnie totalnie.... Twoimi wierszami...
OdpowiedzUsuńWczytuje sie slowa ktore Ty wodospadami wypuszczasz w przestrzen, kazdemu dajac sile wielkiej, rwacej rzeki. Niektore musze czytac kilka razy, bo nie nadazam...
Dziekuje Ci ogromnie, czuje sie jak na uczcie...
Dziękuję Ci, za słowa.
OdpowiedzUsuń