Czarek Samuel K.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

wiersz o jednym słowie






Stał na środku mostu
rzeka tego roku wyłoniła z siebie liczne łachy drobnego piasku
białe jak podbrzusze
słońce też było białe i niebo było
Rzeka spływała ciemnoczerwoną krwią
upał roznosił metaliczny posmak
zmieszany ze smrodem spalin i gnijącego sitowia

Zastanawiał się w którą stronę pójść
chyba zapomniał skąd przyszedł i dokąd zmierzał
po niebie szybowały z białym szelestem anioły
od czasu do czasu wachlując oddechami i skrzydłami rozpalone stopy Boga
który w wiklinowym foteliku pił piwo
bekając cicho raz po raz

Poczuł na ramieniu dotknięcie ręki
staruszek uśmiechał się mówiąc – wszystko OK chodź ze mną
zeskoczyli przez niską barierkę z mostu w krwawy nurt rzeki
i rozgarniając rękami skrzepy
dotarli do czystego piasku
zaskoczeni harmonią ułożenia jego matowych białych ziaren
położyli się na plecach paląc papierosy
i patrzyli biało w białe niebo
potem zaczęli rozmawiać o oczach Anny i IX symfonii Szostakowicza
Białe słońce stało niezmiennie nieruchome w zenicie
nie było słychać ptaków
tylko z daleka dochodziło wycie autostrady
i osiadało białymi płatkami na białych aniołach

W niskich chaszczach na brzegu stał brodaty prorok
przestępował z nogi na nogę
i rytmicznie powtarzał jedno słowo





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz