Był spokojny sobotni ranek. Hieronim Korcz z pasją oglądał przez okno pustą ulicę. Nagła eksplozja w kuchni ustawiła go w pozycji na baczność. Otworzył najszerzej jak potrafił oczy i zamarł. W domu zapanowała zupełna cisza, kot nie był zainteresowany żadnymi eksplozjami, jak spał w fotelu tak spał nadal.
Hieronim Korcz bardzo dyskretnie, tak jak pamiętał z harcerstwa, podszedł kuchnię i zajrzał. Kubek. Szklany brązowy, z uszkiem, który stał pusty na stole rozsypany był na mnóstwo małych brązowych kawałeczków, coś jak samochodowy reflektor. Uszko było całe. Generalnie nie dostrzegł niczego szczególnego poza bałaganem. Odruchowo wziął szufelkę i zmiotkę, i posprzątał. Hieronima Korcza jednak z wolna zaczęły nachodzić wątpliwości.
Udał się do łazienki, przyjrzał sobie. Dotknął policzków, nosa, wywalił język. Na oko było OK. Poczłapał do pokoju usiadł i zaczął myśleć. Po pewnym czasie wrócił do kuchni i zlustrował ją dokładnie; czy coś nie odpadło, nie spadło albo może było w innym niż powinno miejscu. Nic takiego nie spostrzegł. Następnie powtórzył oględziny, wrócił do pokoju, usiadł i kontynuował myślenie.
W końcu poczuł się zmęczony. Doszedł do przekonania, że on, Hieronim Korcz wcale nie musi wszystkiego rozumieć. Sięgnął po koc, położył się na kanapie i postanowił zdrzemnąć się, jak to w zwyczaju mają zmęczeni ludzie.
Zanim zasnął odpłynął na chwil parę w stronę spekulacji metafizycznej, jednak przeszkadzał mu w tym odpływaniu namolny widok a raczej wizja kubka.
Zanim zasnął odpłynął na chwil parę w stronę spekulacji metafizycznej, jednak przeszkadzał mu w tym odpływaniu namolny widok a raczej wizja kubka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz