Czarek Samuel K.

sobota, 30 lipca 2011

Hieronim Korcz







Hieronim Korcz wchodził do domu rozżalony i smutny. Wchodził z garażu i nawet nie wytarł butów. Rzucił skórzana kurtkę na wieszak, ciemne okulary na półkę, buciory na stojak, założył sweter i zaczął łazić po domu w kapciach. Chodził mniej więcej w kółko, aż go to znudziło i wkurwiło. Wtedy poczłapał do kuchni.
     Chciał dziś pojeździć sobie motorem, bez celu, tak dla przyjemności. Poszedł do garażu, przetarł motor szmatką, odpalił. Potem przebrał się odpowiednio do jazdy i niebawem ruszył. Nie ujechał daleko; po kilkudziesięciu metrach stwierdził, że nie działa hamulec. Wrócił więc ostrożnie do garażu, zdjął kask, położył na siedzeniu i wtedy ogarnęła go niepohamowana niechęć do naprawiania hamulca w tym właśnie momencie. Napłynęła nań także wielka fala żalu, rezygnacji i smutku.
     Hieronim Korcz był w kuchni, uruchomił express, zrobił herbatę i zrezygnowany poszedł z nią do ulubionego fotela. Przystawił pufę pod nogi, wziął książkę i zatopił smutki w lekturze. Po kilku chwilach poczuł się senny, książka opadła mu na pierś. Zapadając w drzemkę, patrząc na stygnącą herbatę, Hieronim Korcz poczuł ciepłą satysfakcję, spokój, zadowolenie z życia i z siebie w nim.

Poza treścią:
Spieszę dopowiedzieć. Motor po banalnym zejściu Hieronima Korcza trafił do jego syna. Po jego zaś zejściu do mnie. Junak stoi dumnie i błyskotliwie w moim garażu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz