Nie bój się nie obawiaj
to dla ciebie mierzę w ręce kamień
i ukrywam w piersi rozchwiany nóż
zdążysz zanim świt cię opuści
odcisnąć ślady stóp
w ostatniej szczelinie powietrza
by zlały się w biel
najspokojniejszą z żywiołów
Więc niesiesz przez rozczochrane trawy
glinę toczoną słońcem i promieniami księżyca
kruchą łaskawość i milczące trwanie
kto ci rozbił dzbanek
w śmierć popielnic uniósł
w omyte rzeką żwiry krzyk
gdy drąży piasek
w zgodzie rdzewieje miecz poległy przy kościach
Wznosisz do góry światło krwi
kobiety osnute szalem ziemi
skorupy i lśniące glazurą paznokcie
oto co mi przy tobie otworzyć
przez jaki cie ponieść zamęt
w którą stronę obrócić
połamany dzbanek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz