Czarek Samuel K.

czwartek, 14 lipca 2011

Hieronim Korcz








     Hieronim Korcz stał w zachodniej części ogrodu i uśmiechając się z aprobatą, patrzył na maleńki klon, drzewko, które posadził tu w maju.
     Zrazu była to samosiewka, Hieronim Korcz zupełnie przypadkiem zlokalizował ją w narożniku ogrodowego płotu i po pewnym czasie koniecznym na przemyślenia, postanowił przenieść klonik w bardziej dogodne dla niego miejsce. Jednak, jako że nie znał się zupełnie na przesadzaniu drzewek, o mało klonu nie zabił. Wyrwał go po prostu z ziemi z korzonkami i posadził w miejsce, które uznał za stosowne, w zachodniej części ogrodu, do wykopanego uprzednio dołka. Potem podlał drzewko.
     Klon zwiądł, potem większa część listków na nim uschła zupełnie. Kiedy Hieronim Korcz to zobaczył, ogarnął go na jakiś czas głęboki smutek; bo w końcu nie co dzień morduje się małe klony. Jakaż więc była jego radość, kiedy zobaczył, że drzewko jednak przeżyło! Zaczęło nawet wypuszczać nowe listki. Rzeczywistość wróciła na właściwe tory, jego sumienie też.
     Okazało się wszak niebawem, że był to dopiero początek walki klonu z Hieronimem Korczem o życie. W czerwcu ktoś lub coś, być może on sam, Hieronim Korcz, w czasie nocnego spaceru po ogrodzie, zdeptał małe drzewko. Z klonu wysokości 1,2 m został nagi patyczek sterczący z ziemi na 20 cm. Tym razem smutno nie mu było, uznał, że jego pokłady współodczuwania powiązane z klonem wyczerpały się były wcześniej.
     Całkiem niedawno, parę dni temu Hieronim Korcz doświadczył w ogrodzie obecności cudu. Poszedł uprzątnąć patyczek po klonie, a kiedy dotarł na miejsce, zdumiony zobaczył, że z patyczka wyrosły liście!
     Hieronim Korcz z dumą i radością patrzył na waleczne drzewko, rosło w nim serce i waliło euforycznie. Był pewien, że teraz klon przetrwa już wszystko. Jego optymizm sięgnął nawet wizji stolika do szachów, a może jeszcze stolika do brydża, zrobionego z jasnego, o aksamitnym połysku drewna klonowego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz