Czarek Samuel K.

piątek, 23 września 2011

Hieronim Korcz





Hieronim Korcz przyglądał się facetowi w lustrze - wydawał się znajomy. W lustrze powinien być on, Hieronim Korcz, ale facet z lustra tylko go przypominał. Mimowolnie obejrzał się za siebie, przeczesał palcami włosy, pokręcił intensywnie szyją, wyszczerzył zęby, wybałuszył oczy i powiedział:
     -  Aha.
     Dwutygodniowy zarost, sińce pod oczami, żółta cera, przygarbiona sylwetka. Pomimo wszystko, w ogólnym planie przypominał jednak siebie. Szpital to nie jest miejsce dla tak wartościowych, wielorako wartościowych i wrażliwych facetów, jak on – skonstatował ze smutkiem. Z rozrzewnieniem westchnął do dawno minionych czasów, kiedy w każdym szpitalu funkcjonował wędrowny golibroda. Nie wszystko, co minione, było do dupy.
     Nakładając na zarośniętą gębę piankę Hieronim Korcz myślał z troską o tym, że dla urody mężczyzna gotów chwycić się brzytwy, i że byłoby dobrze, gdyby po wszystkim uszy pozostały tam, gdzie są, zauważył bowiem niebezpieczne drżenie rąk. Na wszelki wypadek poszedł po okulary. Myślał jeszcze o rękawiczkach, ale doszedł do przekonania, ze to już ekstrawagancja i idiotyzm.
     Zacisnął zęby i mrucząc przekleństwa i złorzeczenia przystąpił do czynu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz