Czarek Samuel K.

środa, 5 października 2011

Hieronim Korcz





Kot Hieronima Korcza najwyraźniej bał się swojego futerka. Objawy zaczynały być niepokojące, kot zamiast myć futerko jak to zwyczajny kot, językiem – gryzł je warcząc i prychając. Hieronim Korcz był bezradny. Zastanawiał się, czy śpiący, zwinięty w kłębek kot, jest poza swoim strachem, czy w jego centrum? Problem futerka spędzał mu sen z oczu. Co robić? - Hieronim Korcz zastanawiał się kolejnej pozbawionej snu nocy.
     Kot był czarny, zresztą w nocy wszystkie koty są czarne. Przyglądając się czarnemu futerku, Hieronim Korcz zaczął się go bać. Kot zdawał się być wobec tego strachu obojętny, albo bezsilny, w każdym razie spał twardo.
     Hieronim Korcz rozważał różne warianty działań, uznał bowiem, że przyszedł czas na czyny. Psychoterapia nie wchodziła w grę, nie znosił psychoterapeutów niemal tak, jak celników i komorników, brzydził się. Różowe okulary. Problem w tym, ze różowe okulary dla kota nie istnieją. Przefarbowanie kota na różowo. Ten pomysł zatrzymał go.
     Wstał, założył szlafrok i poczłapał do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę i w jej aromacie przemyśleć starannie kwestię ufarbowania kota. Była czwarta nad ranem, Hieronim Korcz miał sporo czasu, obrzeżami zamiaru snuła się mu myśl, że najkrótsza droga wiedzie na manowce, najdłuższa zaś - z powrotem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz