Kot Hieronima
Korcza najwyraźniej bał się swojego futerka. Objawy zaczynały być
niepokojące, kot zamiast myć futerko jak to zwyczajny kot, językiem –
gryzł je warcząc i prychając. Hieronim Korcz był bezradny.
Zastanawiał się, czy śpiący, zwinięty w kłębek kot, jest poza
swoim strachem, czy w jego centrum? Problem futerka spędzał mu sen
z oczu. Co robić? - Hieronim Korcz zastanawiał się kolejnej pozbawionej snu nocy.
Kot był czarny,
zresztą w nocy wszystkie koty są czarne. Przyglądając się
czarnemu futerku, Hieronim Korcz zaczął się go bać. Kot
zdawał się być wobec tego strachu obojętny, albo bezsilny, w każdym razie spał twardo.
Hieronim Korcz
rozważał różne warianty działań, uznał bowiem, że przyszedł czas na czyny. Psychoterapia nie wchodziła w
grę, nie znosił psychoterapeutów niemal tak, jak celników i
komorników, brzydził się. Różowe okulary. Problem w tym, ze
różowe okulary dla kota nie istnieją. Przefarbowanie kota na
różowo. Ten pomysł zatrzymał go.
Wstał, założył
szlafrok i poczłapał do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę i w jej
aromacie przemyśleć starannie kwestię ufarbowania kota. Była
czwarta nad ranem, Hieronim Korcz miał sporo czasu, obrzeżami zamiaru snuła się mu myśl, że najkrótsza droga wiedzie na manowce, najdłuższa zaś - z powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz