Czarek Samuel K.

poniedziałek, 10 października 2011

non mortis





Człowiek, kiedy staje wobec choroby nowotworowej, doświadcza przede wszystkim zrazu niedowierzania, a potem obezwładniającego lęku, pyta – ile mi jeszcze czasu zostało. A czas, to jedyny oręż jaki mu pozostał, właśnie czasu nie można trwonić, ani chwili, bo ta choroba jak żadna, nigdy nie czeka.

     Nie jest tak, że podejmuje się walkę z chorobą. Poddanie się leczeniu, aktywna współpraca z lekarzem, przestrzeganie zaleceń, zaufanie do lekarza, przekonanie o słuszności podejmowanego działania, to wszystko chroni energię, jest ważne. Jednak to, co najważniejsze, to walka ze sobą.

     Człowiek dotknięty rakiem zostaje sam z chorobą, dla bliskich i znajomych to temat tabu. Nikt z otoczenia nie chce przyjąć do wiadomości, że choroba uniemożliwia udział w życiu na normalnym poziomie aktywności. Przecież to nie zawał, po którym trzeba na siebie uważać, nie wylew i po nim częściowy paraliż, to tylko śmierć w duszy i w rękach.

     Człowiek chory na raka musi podjąć walkę ze sobą, ze swoimi myślami, paraliżującym lękiem, słabością, z poddaniem się stracie, z niewiarą. Musi przyjąć i zaakceptować swoją słabość, i wynikające z niej ograniczenia, a jednocześnie chronić resztki energii do aktywnego leczenia, chronić przed apatią, depresją, zniechęceniem, bezsilnością, a zwłaszcza przed trwogą.

     Każdy zdaje sobie sprawę z nieuchronności śmierci, każdy wie, że go spotka, kiedyś, jakaś. Może jutro, a może za czterdzieści lat, po co więc sobie tym zaprzątać codzienność. Rozmyślania na ten temat są jałowe i bezowocne, rozmyślania o niewiadomym. Jeśli jednak człowiek dowiaduje się, że jest chory na raka, niewiadome staje się wiadomym. Nie myśli już, że kiedyś, myśli o najbliższej zimie, a może o wiośnie, albo lecie, tym, co będzie niebawem. Każdy gest, każde słowo, każdy czyn staje się bardzo ważny, rodzi się obawa przed nieodwracalnie dokonanym, czasem paraliżuje niemoc z tym związana.

     Do niedawna obca, stanowiąca temat tabu śmierć zaczyna na człowieka patrzeć z lustra, zapełniać dni i noce, jawę i sny. To tu trzeba podjąć walkę, ze swoją psychiką, nie z chorobą. Ochronić w sobie wolę życia, tę tęsknotę i dogłębne przekonanie, że nie, że jeszcze się nie nażyłem, że jeszcze do zimy, może do wiosny, albo do lata, a może jeszcze rok.

     Nasuwa się banalne pytanie. - Czy kiedy nie można mieć, czego się chce, można zadowolić się czymś gorszym? Każdego dnia na nowo, człowiek chory na raka podejmuje walkę z bezsilnością i brakiem woli. Dzień za dniem, bez chwili wytchnienia.




Armand Amar - Home - Life I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz