Między granicami
galaktyk kontynentów
i miast – droga
ewokacja niepokoju
Każdy żołnierz
jest czasoprzestrzenny
biegnie bez twarzy
i znaków szczególnych
w głęboko
wytrawionych kolorach
główny kierunek
zawsze wyjmowany
jest prosto z lufy
aż po wymiar
wydarzenia
wystarczy wziąć
do ręki kamień
zamach ramienia
przedłuża się w zamach stanu
Wykopane kości
zaginionych wojowników
odnajdują się w
każdej wrzawie bitewnej
krótkie wzmianki
wychodzą muszlami
z mórz
mikrozapomnień
wszystko czyta się
z hieroglifów
Nieustannie
przymierzamy się do własnej tożsamości
w zwanym
międzyczasie
wieki stają się
na powrót starsze od umarłych
Komuś wydłubano
oczy
mimo to nadal
widzi niejedno
komuś ścięto
głowę
mimo to pojawi się
niebawem
wzięta z
kamiennej fasady
niemal z marszu
albo prosto z gorącej linii
przekonań i
strzałów
bo wieczne
odpoczywanie regeneruje się
przez Apokalipsę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz