Czarek Samuel K.

poniedziałek, 14 listopada 2011

wiersz o zwątpieniu drugi








Przenoszę kontur drogi
na szorstkość stóp
odchodzę
w nadbiegającą perspektywę światła
w zaciszu rąk
trzymam osowiałego Boga

Światło kruszeje i wiatr zatrzymany
cisza nabrzmiewa grząska
podchodzisz nagle
uderzasz w pnie drzew -
przecież rosną

Bezsilny w tym swoim świecie
sam pragniesz stanąć -
jak w modlitwie 
przed słowem a nie przed pieśnią
przed bogiem – nie przed tłumem
przecież wierzysz

Czasem Twoje opowieści pękają
pękają dłonie
gdybyś przyszedł później
usłyszałbyś wysoki płacz
i cichy szelest łez
ale i tak wolałbyś zapisać ten swój wiersz





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz