Moi widzialni z
dala i wycięci z mgły
wchodzę między
wersy
pajęczyną w
alfabet
Zapach przeczuty z
nocy boleśnie szpitalny
boli więcej gdy
jeszcze raz przeżyty
kartce papieru
stręczy
jak fala krwi
gęsty nawarstwia się we śnie
przypływem z
mózgu budzi siniak pobliskiego świtu
już od kuchennych
schodów snu drzwi
zaczyna odbudowę
dnia – rozwiązywanie języka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz