Nie mam nadziei,
cały jestem z lęku... Coraz częściej takie chwile, drżące jak
wbity w ciało ból, nieustępliwie, nieodwołalnie. Wiem, że miną,
bo wszystko mija. Znów uczepię się jakiejś myśli jak płonącej
w mroku żagwi i będę ja niósł przed sobą przez mrok, póki nie
spłonie, a z nią moje ręce. A potem znowu bez nadziei, bo jak bez
rąk...
Nie wiem, po co to
wszystko, nie potrafię zrozumieć... Nie ma w tym żadnego sensu
poza cierpieniem. Cierpienie określa sens wszystkiego, czy to, to
jest życie?
Nie mam już nic,
czym mógłbym się z dzielić. Oto jest samotność - być
niepotrzebnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz