Tak iść na oślep
powierzyć się nogom
w rytmie pór roku
być niesionym biernie?
W samotność
godzin pozbawionych zdarzeń
z próżnią
rosnącą na krawędziach palców
przez wyrojone
owady i liście
przez gęstniejącą
konsystencję tlenu
jakby odpływ fala
za falą rozpędzonych lat
ku uciszeniu
zstępował łagodnie -
zmył pamięć
ziemi z wędrujących nóg
starł dotyk z
powierzchni świata
z moich oczu
barwne widzenie soczystych mozaik -
i polichromię
szarości rozpostarł
Wszystkie twarze
odgrodził szybą wody
ciepło i barwę
ich warg
wyjałowił
nieprzejrzystą warstwą soli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz