Hieronim Korcz
chciał jak co dzień zaktualizować czas, tzn przesunąć ten
czerwony prostokącik na kalendarzu. Rzecz trywialna, banalna na
pozór, a jednak nie. Prostokącik się urwał. Hieronim Korcz
pogładził wąsy, zamruczał, z dezaprobatą przestąpił z nogi na
nogę po czym przekręcił fotel, klapnął i jął bezmyślnie gapić
się na nieszczęsny kalendarz.
Był
przyzwyczajony do niego, wszak to połowa lipca, pokręcił głową i
pomyślał, że może by go zostawić i skreślać dni ołówkiem.
Tyle że Hieronim Korcz znał swoje zorganizowanie i zaraz się mu
niemal zmaterializował obraz wszystkich zawalonych spraw i terminów.
Ten kalendarz był dla niego ważnym elementem bloków startowych
każdego poranka. Hieronim Korcz bez bloków startowych zostawał w
miejscu.
Wzruszył
ramionami i poszedł nalać sobie kieliszek wina, wziął w rękę
Aeli Edmonda Jabès'a i otworzył Trzecie przybliżenie Księgi.
Sytuacja go przerosła. Dziś w każdym razie miał dzień wolny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz