Nawiedził mnie sen
którego bałem się od lat
Stopniowo gasły w nim
wszystkie światła
I kiedy była już ciemność
krzyknąłem raz drugi
po czym bojąc się
coraz gwałtowniejszego krzyku
zacząłem dotykać obłędu
Ci nie słyszący mnie wszyscy
za ciężkimi odrzwiami oddechów
wzruszali ramionami
Wiem teraz
Ciemność jest
każde światło w nas rozplata w promyki
Między azymutem a skalą dnia
rysują się kierunki pęknięć
Staram się pojąć zrozumieć
od stóp do głów przelotną rysę ciemności
Nawet kiedy piszę
pogrążony w milczeniu szarym
pośród zapisanych ścian
tajnymi znakami skrytego pożaru
mimowolny kierunek otwieram
wpisany w upadek
który swoim uderzeniem wzniesie
niewystarczająco wysoki wybuch piachu
Gdybym potrafił ci udowodnić
co mówił do mnie głaz w miejscowości Tel Aviv
jego i mój cień
- niczym odstawione na chwile wieko
- co mówił Buddy Bolden
gdy objęła mnie jego muzyka
która nie tylko rzeźbi tunele w powietrzu
- w żadnym westchnieniu nie słyszałem
smutniejszej skargi
- co mówił Blaise Cendrars
gdy wymijaliśmy się
w trudnej cieśninie transsyberyjskiego pociągu
A tutaj dziś z tobą nie mogę i nie chcę
w tej konfiguracji z cieniem słowami i przestrzenią
z wszystkim co dookoła
znaleźć tej odległości
Ziemia się rozszerza i rozszerza
Twoja obecność wybucha we mnie nagłym głodem
Pomyśl
jeden przypadkowy świt
może wypełnić nas darem
A kiedy jeszcze bardziej warunki się pogorszą
już to siebie pełni
powiemy bezwstydnie i nie z ukrycia
to co umieją mówić tylko poeci
Miłość potrafi każdą z dróg zaludnić
jak Bóg pierwszej modlitwy
W nurt wyschniętej rzeki odpływa
jednym lotem jak płat horyzontu
co przepada bez wieści
lecz jest lecz nie ginie
Moje stare światy
ziemie zapomnianych bajek
zapełnia coraz bardziej nowymi
zbiegających się niczym stada pociągów
w porannym ciepłym lesie
Miłość potrafi każdą noc
nosić przez ciemne nieba
w bursztynowe światło
Krew sennie tańcząca przyspiesza
kładzie pasjans słów
z których najczęściej
ani wiersza ani życia nie da się ułożyć
Miłość potrafi każdą noc
Przemierzyłem jej pałace i łąki
szukałem pozycji w świetle
Patrzyłem z fantazją w jej lustro
co jutro umrze wraz ze mną
i z dłoni rozszeptanych
zmyje niecierpliwość
którego bałem się od lat
Stopniowo gasły w nim
wszystkie światła
I kiedy była już ciemność
krzyknąłem raz drugi
po czym bojąc się
coraz gwałtowniejszego krzyku
zacząłem dotykać obłędu
Ci nie słyszący mnie wszyscy
za ciężkimi odrzwiami oddechów
wzruszali ramionami
Wiem teraz
Ciemność jest
każde światło w nas rozplata w promyki
Między azymutem a skalą dnia
rysują się kierunki pęknięć
Staram się pojąć zrozumieć
od stóp do głów przelotną rysę ciemności
Nawet kiedy piszę
pogrążony w milczeniu szarym
pośród zapisanych ścian
tajnymi znakami skrytego pożaru
mimowolny kierunek otwieram
wpisany w upadek
który swoim uderzeniem wzniesie
niewystarczająco wysoki wybuch piachu
Gdybym potrafił ci udowodnić
co mówił do mnie głaz w miejscowości Tel Aviv
jego i mój cień
- niczym odstawione na chwile wieko
- co mówił Buddy Bolden
gdy objęła mnie jego muzyka
która nie tylko rzeźbi tunele w powietrzu
- w żadnym westchnieniu nie słyszałem
smutniejszej skargi
- co mówił Blaise Cendrars
gdy wymijaliśmy się
w trudnej cieśninie transsyberyjskiego pociągu
A tutaj dziś z tobą nie mogę i nie chcę
w tej konfiguracji z cieniem słowami i przestrzenią
z wszystkim co dookoła
znaleźć tej odległości
Ziemia się rozszerza i rozszerza
Twoja obecność wybucha we mnie nagłym głodem
Pomyśl
jeden przypadkowy świt
może wypełnić nas darem
A kiedy jeszcze bardziej warunki się pogorszą
już to siebie pełni
powiemy bezwstydnie i nie z ukrycia
to co umieją mówić tylko poeci
Miłość potrafi każdą z dróg zaludnić
jak Bóg pierwszej modlitwy
W nurt wyschniętej rzeki odpływa
jednym lotem jak płat horyzontu
co przepada bez wieści
lecz jest lecz nie ginie
Moje stare światy
ziemie zapomnianych bajek
zapełnia coraz bardziej nowymi
zbiegających się niczym stada pociągów
w porannym ciepłym lesie
Miłość potrafi każdą noc
nosić przez ciemne nieba
w bursztynowe światło
Krew sennie tańcząca przyspiesza
kładzie pasjans słów
z których najczęściej
ani wiersza ani życia nie da się ułożyć
Miłość potrafi każdą noc
Przemierzyłem jej pałace i łąki
szukałem pozycji w świetle
Patrzyłem z fantazją w jej lustro
co jutro umrze wraz ze mną
i z dłoni rozszeptanych
zmyje niecierpliwość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz