Miało nie padać więc Hieronim Korcz wybrał się do pracy spacerem. Ledwie skręcił za róg zaczęło wszakże padać, a w zasadzie lać jak z cebra i to prosto na niego. Hieronim Korcz przemoknięty i zdruzgotany, pokonując niechęć do wszystkiego zła tego świata i kałuże dotarł jednak do pracy, a precyzyjnie do swojego biurka.
Natychmiast zrozumiał wpatrzone w niego wyczekujące oczy współpracowników. Dziś padło na niego. Spokojnie przymknął powieki, zacisnął szczęki i policzył do dziesięciu. Potem jeszcze raz, i jeszcze raz. A następnie desperacko wypuścił z siebie powietrze, oklapł i pogodził się z losem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz