Któregoś dnia pod wieczór znalazłeś w ogrodzie
między astrami a lewkoniami ptaka
trzepotał skrzydłami bezradnie
między astrami a lewkoniami ptaka
trzepotał skrzydłami bezradnie
tłukąc nimi o ziemię
wziąłeś go w ręce
wziąłeś go w ręce
przyjrzałeś się uważnie
krzyczał ochryple i niespodziewanie głośno
krzyczał ochryple i niespodziewanie głośno
Położyłeś ptaka na ścieżce i patrzyłeś
jak leży z szeroko otwartym dziobem
konwulsyjnie łapie powietrze
Poszedłeś do domu i przyniosłeś nóż
przykucnąłeś i przymykając oczy przebiłeś nim ptaka
potem go zaniosłeś w pobliże świerka
wykopałeś dołek i zasypałeś w nim truchło
z przebitym ptasim sercem
ułożyłeś kamień
wróciłeś na ścieżkę wtarłeś nóż
wróciłeś na ścieżkę wtarłeś nóż
krople krwi o ziemię
otrzepałeś buty i ruszyłeś do domu
otrzepałeś buty i ruszyłeś do domu
Nocą śniły ci się ptaki na błękitnym czystym niebie
srebrne
a ty między nimi fruwałeś zupełnie wolny
rano pamiętałeś że sen był piękny
smarując miodem chleb i nalewając kawę do kubka
myślałeś – przecież nie mogłem zakopać go żywego
a ten błękitno srebrny sen o wolności
teraz wraca do ciebie
a ty między nimi fruwałeś zupełnie wolny
rano pamiętałeś że sen był piękny
smarując miodem chleb i nalewając kawę do kubka
myślałeś – przecież nie mogłem zakopać go żywego
a ten błękitno srebrny sen o wolności
teraz wraca do ciebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz