Hieronim Korcz od jakiegoś czasu walił głową w mur. Może prościej było walić w drzwi ale Hieronim Korcz był mistykiem, walił więc metodycznie, na murze już były jego skrwawione włosy, rysy wszak nie było. Potem zmęczył się, poszedł do łazienki i wystraszył się tego kogoś z zalanymi potem krwią i szaleństwem oczami, tego kogoś w lustrze. W ogóle wydawał się sobie ostatnio jakiś lękliwy, ponieważ jednak był bardzo zajęty waleniem głową w mur, nie miał czasu tego analizować.
Hieronim Korcz zrobił sobie herbatę i postanowił wylizać się nieco z ran przed kolejnym atakiem. Odczuwał gorycz w związku z ogromem swoich porażek. Zjadł kostkę gorzkiej czekolady, nie pomogło, gorycz tkwiła w nim nadal. Nie rozumiał intencji swojego walenia głową w mur. Czuł się jak bokser po dotkliwym nokaucie, jego mózg kulał się w nim ja orzeszek w pustym pudełeczku. Myślenie Hieronimowi Korczowi chwilowo przeszkadzało, uwierało nawet, boleśnie, zatem nie myślał.
Hieronim Korcz zmienił więc kapcie na trampki i chociaż było mu jakoś smutno poszedł kontynuować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz