Tamta dziewczyna nie porównuje
wielkości atomu i rewolucji
stopami myśli
wstępuje już w białe sady
rzuca głębokie spojrzenia
albo twardym wzrokiem surowo ocenia
nieprzydatność przesuwających się obok
rzeczy i osób
jeżeli pójdzie z nimi
będzie dobierać już tylko kształt klucza
zimno naciskanych klamek
oschłość ostatecznie żegnanych dłoni
Będzie żyła tylko sobą
w krótkich chwilach między jednym
a drugim zapomnieniem
między dwiema kolumnami
obojętnych nóg
Ma głębokie oczy i białe łono
pewnie czasem chciałaby być matką
codziennie nasłuchuje nowego życia
ale przyłapuje
tylko niecierpliwy dzwoneczek serca
coraz większe i większe
jej obnażone oczy
niezapełnione wypukłością brzucha
Opuściła w tym mieście dom
jeszcze w oknach cień jej twarzy drga
i być może jeszcze usłyszy
co wieczór cichsze echo modlitwy
patrzy w światło wilgotnymi oczami
nie wie jak ukryć
dojrzewające w nich kłamstwo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz