Czarek Samuel K.

środa, 29 grudnia 2010

wiersz o pięknych i cichych






Kiedy z oliwnego gaju
już wywieźli mięso na taczkach
we wszystkich rzeźniach
obchodzono święto

W jasnym blasku tej dziwnej nocy
gdy fajerwerki głodu
fosforycznym światłem ubliżały słońcu
napełnianli klątwy i modlitwy

Nie wiadomo czy ten hałaśliwy chlew
zamilkł gdy otworzyły się drzwi
nie wiadomo czy na chwilę użyczona
świadomość świństwa własnej świniny
zdobi tak świnię że jest piękna
czy gdy ludźmi się stając poprzez kanibalizm
ludzie wtedy milczą najedzeni
i wstydzą się jak dzieci

Lecz gdyby wówczas
nikt na oddech nie miał płuc
ażeby szepnąć choć najmniejsze słowo
i gdyby umarli 
chociaż dawne ich życie
za mało go przecież mieli by już nie żyć
gdyby najświętsze matki
własnym ciałem nie mogły nastarczyć wilgoci
na zmycie kurzu ze stóp
swoich dzieci
i gdyby dzieci nie było
lecz bezzębni starcy ssący z piersi
bielmo na swoje
przekupne oczy sędziów
gdyby królowie władzy nie mieli
nawet na wygnanie
żebracy ubóstwa na niesławę
zamordowani łaski by nie znaleźli
na tkliwy gest noża
i gdyby skrytobójcy nie mogli liczyć
na słodycz szubienicy
a wiarołomni na wzgardę
i nikogo sprawiedliwego by nie pominięto

To jakże wszyscy oni byliby
piękni i cisi




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz