Czarek Samuel K.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

wiersz o przystani








Łupiny strąków reumatycznie wywrócone
ciepło staje się puste
liście węszą
za domysłem wyklutym z żyłkowanej skroni
Z powłok pod skórą pukają zmarszczki
i nad plecami nachyla się koślawa narośl

Mężczyźni w kłębkach jak nietoperze
wytrącone ze snu – stoją na uboczu
mają swoje chore prostaty
miłosne klęski i ojcostwa niepewne

Tylko kobiety rozwieszając czarne parasole
nad martwymi sezonami swoich starych mężów -
są coraz piękniejsze

Ćwiczą się w miłości na gasnących iskrach
chodząc ze sromami jak z dziuplami
w drzewie wiadomości
albo jak ze zwięzłością kwestii
Gra warta jest gorących uczynków – mówią
przyspieszając ruchami ud obroty ziemi

Nigdy nie kochają po raz wtóry
tych samych mężczyzn
kiedy zasłonią okna
i legną nagie otwarte na oścież
nie obeschłe jeszcze ze spermy
śnią chwile morskich przypływów
a w międzyczasie nowi chłopcy wybiegają im
z macic jak ze spisu telefonów





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz