Czarek Samuel K.

piątek, 20 stycznia 2012

Hieronim Korcz




Hieronim Korcz miał sen, co nie było niczym nadzwyczajnym, niezwyczajny natomiast był sen. - Była czwarta rano. Siedział przy biurku i łypał wrogo na laptopa i telefon. Na e-poczcie leżała nieokreślona liczba e-maili czekając na odpowiedź, w telefonie dziewięćdziesiąt siedem sms-ów czekało Bóg wie na co. Na bankowym koncie dudniła pustką pustka. Biurko pokryła pryzma rachunków do zapłacenia i pozwów do sądu zwieńczona wypowiedzeniem pracy, ze skutkiem natychmiastowym. Hieronim Korcz przyglądał się temu wszystkiemu melancholijnie i żuł cierpliwie frazę – jest do dupy. Potem fraza mu się skróciła i memłając zaciśniętymi szczękami powtarzał bez końca – dupa.
Tak zastał go ranek. O szóstej melancholię przerwało mu łomotanie do drzwi. - Policja, otwierać! - Hieronim Korcz doświadczył galopady paniki pośród myśli i zaczął gorączkowo szukać sznura, żeby się powiesić. Nie znalazł, ale nawet się nie zdziwił, jak nieszczęście, to nieszczęście. Tymczasem łomotanie do drzwi wyartykułowało się groźniej. - Policja! Otwierać, bo wyważymy drzwi!
Uciekać. To było wszystko, co w tej chwili składało się na Hieronima Korcza. Jęknął i potruchtał schować się w szafie.
Na tym sen się urwał. Obudził się zwinięty w kłębuszek, zupełnie mokry od potu, rozdygotany i przestraszony, bał się otworzyć oczy. W końcu zdecydował się zerknąć na zegarek - była czwarta rano. Poczłapał do kuchni zaparzyć kawę. Jednak tak dygotał, że wylał filiżankę próbując unieść ją do ust. Niechętnie posprzątał i zaparzył drugą. Potem sącząc gorącą gorycz cedził z zawziętością i uporem mantrę – dupa.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz