Czarek Samuel K.

piątek, 3 lutego 2012

W innych barwach tęcza








Przedzieleni własnym obszarem
identyfikujemy się oddzielnie
Oglądamy ciało prześwietlone
oddech już się zabliźnił
uchodziło słońce
wokół stygł krajobraz

Béla Bartók kwartetem ptaki w powietrze wabił
wielki festyn huczy nad nami
tyle salw złotych strzelają mlecze
fioletowe echa powtarzają łąki
Nocą w jasnych wodach miłość śpiewa
ptak cudzoziemski
śmierć – to jest w innych barwach tęcza

Istniejemy 
przez słońce deszcz gwałtowniej spada
nas niewidocznych w tęczy
łączą obce strony nieboskłonu
Śmierć – to mielerz w którym wiatr
wypala się na węgiel
Jesteśmy płomieniem czekania
zadeptanym kiedy narastają kroki
Kiedy z piersi zeskakuje oddech
już popiołem myśl codzienna nas przewierca
Jesteśmy niezależnie od utartych dróg
brzydoty
zaczajonego bronchitu
zawieszeni między pozorem obecności
a kończącym się ziarnem nieustannej nocy
Ziarnem początku
zasianym we własne ciało

Być może ty i ja jesteśmy pijanym witrażem
w ołowianych polach
odławiamy przydzielone uncje światła
pomiędzy posadzką a niebem
Niekiedy cień pochyłego drzewa staje za oknem
daleki ptak w nim grzęźnie
Witamy świtu barwne toasty
zatrzymujemy kwitnące materace
nim ranek je zatrze
nim wybije ostatnia kropla potu

Pająk rozwiesił nici błękitne
kran torturuje ciszę
ważność traci przedwczorajsza radość
Dnia nie narodzonego aforyzm
stanie w drzwiach
ale nie otworzy układu zamkniętego




Papercut - A Dream

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz