Oczy są białą
różdżką ciemności
zakończoną
słowikiem
oniemiałym na
początku języka
I gdzie laska
spojrzenia stuknie
tam do dna pamięci
słowik do dzisiaj
ani piśnie
zapatrzony we
wszystkie strony naraz
w wędrującą
różę pamięci
Nie potrafi w nią
śpiewać
i nigdy żadnego
głosu do niej nie dobędzie
w tym
tragikomicznym wysiłku opery
przy tak wąskim
gardle
jedynie w
milczeniu
może być dla
niej
jadalny
I gdy ona je
on wśród
białkowych szuwarów języka
nielegalnie
przemykając się chyłkiem
przez zieloną
granicę życia
wielostronnie
przemyca z chlorofilu
białą różdżkę
ciemności
Stamtąd skacze za
białka
a potem to już
jak gnicie przebiega
aby wciąż do
wewnątrz
z tą kontrabandą
świadomości
Dalej jest już
obojętna droga
ważne tylko by w
tym braku rozeznania
tchu nie stracić
bo przeciągi
szaleją
w otwartych bokach
znaczenia
aż źrenice chce
powyrywać z korzeniami
zadrzewionego w
gwieździe światła
Wtedy na wzgórzu
powieki przywalają
obolem
więc można bez
przeszkód
przeganiać świętą
krowę wzroku
białą różdżką
ciemności
przez drogę
mleczną pamięci
do róży
przestrzeni
gdzie czasu nie ma
w biegu
i zawsze jest
bezstronnie
Nie wiadomo
czy tu nic nie
widać
czy też nikt nie
patrzy
i świetnie to
można zobaczyć
we wszystkich
światach naraz
ale żeby powrócić
nie można się
zachwycić żadnym
Niech tylko słowik
kocha różę
Wiadomo jednak
czym to pachnie
w milczeniu
kiedy dookoła nie
ma
żadnej nogi do
kroku
bo jesteś zabity
na zawsze
i nawet o tym
nikomu
nie możesz
powiedzieć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz