Przy tym stole
- nad którym noc
szarzeje
i ja z lepkim
smakiem słów
milczący -
Nasze dziecko
rzucające się we śnie
ty rzężąca
nadrannymi snami jak w śmierć
i ciche
próchnienie szaf
Ze stron obu
okna -
i wbijany w tę naszą nikłość miecz światła
a z nim
coraz większe
spustoszenie pokoju
na oścież
Za chwilę
- po rozrzuconych
na pościeli rękach dziecka -
przetoczy się
czerwona bryła dnia
a ty jak co świt drżąc z przerażenia
w tę pustkę świetlistą
wyszepczesz modlitwę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz