Trzydziesty maja
ciepłe kwaśne mleko
dzień kiśnie pod
żółtym pułapem
fermentując
słońcem od środka
Gorące i duszne
zapowiada się lato
Tymczasem
niezdrowo bez wstępów
na gałęziach lipy zawiązują się miłosne żądła
a z jaj od dawna
zepsutych
lęgną się blade zbyt głośne pisklęta
Jakieś lipce
przedwczesne bezkwietne
i w czerwcach co
ledwo nie wyjdą na klomby
zgłodniałym
pochodem bez szans
Już od czterech
dni to się stawało natrętnie
i oto zaduch jest
wszędzie -
szaleństwo wróbli
synogarlic ospałe hukanie
i przędza błękitu zmętniała
W oknach się
zbiera na burzę -
niebo obrzmiewa –
zastały sok deszczu
kapie i turlając
się obrasta w kłębki kurzu
Potem żywica
powłóczysta
na asfalcie
skwierczy
Suche dłonie łakną snu
powieki drżące
przed cementem
płuca w ukłuciach
mierzą powietrze
Wzmaga się
obrzydzenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz