Przez gaj drzew
oliwnych idę do
domu za wzgórzem
zaparkowałem auto
z włączoną
klimatyzacją
przez to nie mogę
nazbyt długo dotykać
swoich śladów
pomiędzy kępkami zielska
ale pochylam ile możliwe dotknięte palcem Stwórcy plecy
żeby wyznać
modlitwę ziemi
po której idę
Tędy szedł Jezus
domniemanej pamięci w łapciach
z bydlęcej skóry
a obok
jego przyrodni
brat bezwiednie rozmarzony
przekonaniem że
nikt jego śladów nie zapamięta
na przedmieściach
Jeruszalajim
bo bosymi stopami zaledwie spełnia swój los
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz