Nie budźcie sowy jeszcze zapach
ciemności
potu i nieśmiertelnych snów krąży
po pokojach
jeszcze tęsknie pojękują rury
ogrzewania
ostatkiem sił wtłacza ciepło agregat
co stoi pracowicie w piwnicy
i sucho trzaska mróz za szybą
łamiąc drobne gałązki
i przykleja sine czoło do okna
przerażony skostniałymi wróblami
i niszczycielska mocą własnego
oddechu
tylko gawrony jak ślady zła na ziemi
ironicznie zmieniają rytm swoich
ruchów
w parku
okrążając ławki
skazane na pustkę jak śmiech okrągłą.
Nie budźcie sowy bo padnie spod sufitu
przerażona swoim ostatecznym kalectwem
ujrzy bowiem własna głowę bez reszty
ciała
i jastrzębia bez głowy
wciśniętego w kąt.
Jeszcze nie pora na ziewanie domu
Pan, Pustelnik i Twórca Absurdalnego
Świata
zaklął w kartkach i obrazach duchy
a ciała ich krążą w domysłach
i co chwilę wyrzuca w przestrzeń
krzyk wołanie lub cichy płochliwy
chichot.
Jeszcze nie czas żeby
poddasza uniosły senne powieki
żeby kur z radia daleki zaplątał się
we własnym głosie
żeby do któregoś pokoju wśliznął
się cień
zwariowanego ptaka.
Wielki Pustelnik, Pan na Włościach
Słowa
przechadza się po ciemku po salonach
światła
mruczy do ściany która go nie słucha
przemierza krainy zalane słońcem
snuje plany podboju świata
nie widząc jak malutka sikorka
wybiega z jego odsłoniętej źrenicy
i szyderczo popiskuje
mając przed sobą
kawałek słoniny powieszonej na
drucie.
Wielki Pustelnik mistrz papieru
długopisu
i odwiecznych snów o nieskończoności
powoli odwija się z bandaży nocy.
I teraz dopiero o brzasku następuje
dramat domu
odcięta ręka nad głową Mistrza
jeszcze się kołysze
w nieodgadnionym bólu
otwarte oczy latarni
skierowane na wszystkie strony
wyglądają jak cztery zjawy nie mogące
się wydostać
zza szkła
klucz zawieszony na wieszaku
przypomina winnego
który dopiero co uchylił drzwi
tajemnicy
i dał jej szansę
żeby rozpłynęła się w przestrzeni
niewidoczna i dobrze chroniona.
Do domu wciskają się pierwsze cienie
niebieskie białe ze zmąconym wzrokiem
kot mruga raczej bezmyślnie do
narysowanego osła
ktoś puka.
Wielki Pustelnik wyłania się z
kryjówki
a za nim skulony w kłębek
ostatni szczur mroku czmycha pod
nogami.
I oto Mistrz
jeszcze nie całkiem zdjęty z krzyża
niedawnych cierpień
rozdwojony między tym co było a tym
co niewiadome
słucha jak cicho przesuwa się
gdzieś pod ścianami
a może pod sufitem jakieś
złe przeczucie
rzuca się więc do obrazów
tknięty fatalna myślą
że w ciemności umknęły
też postacie zaklęte w kartkach.
I oto co widzi
na koniu don Kichot bez
lancy
i Sanczo Pansa bez tobołka
stanęli w zdumieniu wielkim
a z kilku innych kartek
wychylają się ku niemu
bohaterowie
ze smutnymi oczami
milczą i patrzą w
oczekiwaniu.
I dopiero teraz Mistrz
spostrzega
że coś się tutaj działo
baz niego
ktoś z kimś prowadził
jakieś spory
ktoś z kimś przeciwko
komuś spiskował
(a nie daj Boże, to przeciw
mnie te moje duchy
z kartek spiskowały, myśli
Mistrz i patrzy na nie
jeszcze uważniej).
Mistrz nie wie co myśleć o
tym że
na jednym obrazie brak
fotela a głowę by dał uciąć
że wczoraj był tam
jeszcze.
Ale patrzy a fotel stoi obok
a koło fotela lanca której
brakuje don Kichotowi.
Z gwoździa zwisa warkocz
dziewczyny której brakuje
na kartce
samotny Żyd
jeszcze niedawno płynący
nad miastem
teraz przybity do ściany.
Mistrz, Wielki Pustelnik
zmieszany i w kłopotach
zaczyna wątpić w świat
który stworzył
ale wtedy zegar rzuca w
przestrzeń głos
i głos ten woła
i przyłączają się inne
zegary
i wołanie idzie od ściany
do ściany
od domu do domu od ulicy do
ulicy
idzie wołanie przez świat
by poruszyć sumienie Nocy
która skryła się za
latarniami
zabierając wraz ze sobą
zagadkę
ciemnych rozmiarów postaci
i mrocznej tajemnicy obrazów
które nie zdołały
wypełnić się rzeczami ludźmi zwierzętami i ptakami
tylko wypychają przed
siebie puste miejsca
pola do domysłu.
I oto Wielki Pustelnik
patrzy na drzwi
znów powtarza się pukanie.
A gdy dom szeroko ziewa
w drzwiach staje facet
osobisty przedstawiciel
szatana na ten obszar
emisariusz nieba
i skrzypi jak stare drewno.
Mistrz
wie teraz na pewno
że wraz z tym facetem
także wyszedł z kartki.
A z mojego pokoju
wylatuje czarny motyl zwany
Szeli
i kieruje się
do chmur wznosząc się nad
dachami.
A z innego pokoju widzę jak
wykwitają
dwa niebieskie płonące
zagadkowe kwiaty
dwie plamy słońca zwane
Annami.
A Mistrz dotykając nogami
ziemi
sztywnymi palcami odrealnia
już rzeczywistość.
Dom jest bliski obłąkania.
Czy opisywana sowa musi spaść, i to z powodu tęsknie pojękujących rur ogrzewania?To nie jest dla niej pozytywne wydarzenie.
OdpowiedzUsuńDemony nocy powinny spać o brzasku, nawet rozkawałkowane światłem, sfragmentaryzowane, niedokończone.
UsuńTo co jest, nie ma natury, dopiero kiedy przeminie wywołuje dobro, albo zło. A optymizm jest raczej nadzieją i postulatem wobec przyszłości, ma związek raczej z deficytami teraźniejszości, niż z jej trwaniem.
Sowo Pobudka!!!
OdpowiedzUsuńSowa rzekła: - U-chuu. - Albo coś podobnego.
Usuń