Czarek Samuel K.

niedziela, 6 marca 2016

Pora pierwsza: Przed brzaskiem



Nie budźcie sowy jeszcze zapach ciemności
potu i nieśmiertelnych snów krąży po pokojach
jeszcze tęsknie pojękują rury ogrzewania
ostatkiem sił wtłacza ciepło agregat
co stoi pracowicie w piwnicy
i sucho trzaska mróz za szybą
łamiąc drobne gałązki
i przykleja sine czoło do okna
przerażony skostniałymi wróblami
i niszczycielska mocą własnego oddechu
tylko gawrony jak ślady zła na ziemi
ironicznie zmieniają rytm swoich ruchów
w parku
okrążając ławki
skazane na pustkę jak śmiech okrągłą.

Nie budźcie sowy bo padnie spod sufitu
przerażona swoim ostatecznym kalectwem
ujrzy bowiem własna głowę bez reszty ciała
i jastrzębia bez głowy
wciśniętego w kąt.

Jeszcze nie pora na ziewanie domu
Pan, Pustelnik i Twórca Absurdalnego Świata
zaklął w kartkach i obrazach duchy
a ciała ich krążą w domysłach
i co chwilę wyrzuca w przestrzeń
krzyk wołanie lub cichy płochliwy chichot.

Jeszcze nie czas żeby
poddasza uniosły senne powieki
żeby kur z radia daleki zaplątał się we własnym głosie
żeby do któregoś pokoju wśliznął się cień
zwariowanego ptaka.

Wielki Pustelnik, Pan na Włościach Słowa
przechadza się po ciemku po salonach światła
mruczy do ściany która go nie słucha
przemierza krainy zalane słońcem
snuje plany podboju świata
nie widząc jak malutka sikorka
wybiega z jego odsłoniętej źrenicy
i szyderczo popiskuje
mając przed sobą
kawałek słoniny powieszonej na drucie.

Wielki Pustelnik mistrz papieru długopisu
i odwiecznych snów o nieskończoności
powoli odwija się z bandaży nocy.

I teraz dopiero o brzasku następuje dramat domu
odcięta ręka nad głową Mistrza jeszcze się kołysze
w nieodgadnionym bólu
otwarte oczy latarni
skierowane na wszystkie strony
wyglądają jak cztery zjawy nie mogące się wydostać
zza szkła
klucz zawieszony na wieszaku
przypomina winnego
który dopiero co uchylił drzwi
tajemnicy
i dał jej szansę
żeby rozpłynęła się w przestrzeni
niewidoczna i dobrze chroniona.

Do domu wciskają się pierwsze cienie
niebieskie białe ze zmąconym wzrokiem
kot mruga raczej bezmyślnie do narysowanego osła
ktoś puka.

Wielki Pustelnik wyłania się z kryjówki
a za nim skulony w kłębek
ostatni szczur mroku czmycha pod nogami.

I oto Mistrz
jeszcze nie całkiem zdjęty z krzyża niedawnych cierpień
rozdwojony między tym co było a tym co niewiadome
słucha jak cicho przesuwa się gdzieś pod ścianami
a może pod sufitem jakieś złe przeczucie
rzuca się więc do obrazów tknięty fatalna myślą
że w ciemności umknęły też postacie zaklęte w kartkach.

I oto co widzi
na koniu don Kichot bez lancy
i Sanczo Pansa bez tobołka
stanęli w zdumieniu wielkim
a z kilku innych kartek
wychylają się ku niemu bohaterowie
ze smutnymi oczami
milczą i patrzą w oczekiwaniu.

I dopiero teraz Mistrz spostrzega
że coś się tutaj działo baz niego
ktoś z kimś prowadził jakieś spory
ktoś z kimś przeciwko komuś spiskował
(a nie daj Boże, to przeciw mnie te moje duchy
z kartek spiskowały, myśli Mistrz i patrzy na nie
jeszcze uważniej).

Mistrz nie wie co myśleć o tym że
na jednym obrazie brak fotela a głowę by dał uciąć
że wczoraj był tam jeszcze.

Ale patrzy a fotel stoi obok
a koło fotela lanca której brakuje don Kichotowi.

Z gwoździa zwisa warkocz dziewczyny której brakuje
na kartce
samotny Żyd
jeszcze niedawno płynący nad miastem
teraz przybity do ściany.

Mistrz, Wielki Pustelnik
zmieszany i w kłopotach
zaczyna wątpić w świat który stworzył
ale wtedy zegar rzuca w przestrzeń głos
i głos ten woła
i przyłączają się inne zegary
i wołanie idzie od ściany do ściany
od domu do domu od ulicy do ulicy
idzie wołanie przez świat
by poruszyć sumienie Nocy
która skryła się za latarniami
zabierając wraz ze sobą zagadkę
ciemnych rozmiarów postaci
i mrocznej tajemnicy obrazów
które nie zdołały wypełnić się rzeczami ludźmi zwierzętami i ptakami
tylko wypychają przed siebie puste miejsca
pola do domysłu.

I oto Wielki Pustelnik
patrzy na drzwi
znów powtarza się pukanie.

A gdy dom szeroko ziewa
w drzwiach staje facet
osobisty przedstawiciel szatana na ten obszar
emisariusz nieba
i skrzypi jak stare drewno.

Mistrz
wie teraz na pewno
że wraz z tym facetem
także wyszedł z kartki.

A z mojego pokoju
wylatuje czarny motyl zwany Szeli
i kieruje się
do chmur wznosząc się nad dachami.

A z innego pokoju widzę jak wykwitają
dwa niebieskie płonące zagadkowe kwiaty
dwie plamy słońca zwane Annami.

A Mistrz dotykając nogami ziemi
sztywnymi palcami odrealnia już rzeczywistość.

Dom jest bliski obłąkania.

4 komentarze:

  1. Czy opisywana sowa musi spaść, i to z powodu tęsknie pojękujących rur ogrzewania?To nie jest dla niej pozytywne wydarzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demony nocy powinny spać o brzasku, nawet rozkawałkowane światłem, sfragmentaryzowane, niedokończone.
      To co jest, nie ma natury, dopiero kiedy przeminie wywołuje dobro, albo zło. A optymizm jest raczej nadzieją i postulatem wobec przyszłości, ma związek raczej z deficytami teraźniejszości, niż z jej trwaniem.

      Usuń