Czarek Samuel K.

środa, 16 marca 2016

Pora trzecia: Zmrok



I oto obiekt z przestworzy osiadł w mieście
Mistrz Rzeczy Niemożliwych oderwał wzrok od kartki papieru
z której biły jak dwa gorzkie źródła oczy szatana
zmącone długim pozowaniem.

I struchlał Wielki Pustelnik
przecierając powieki zauważył bowiem siedzących na fotelach
stojących nad sobą leżących pod ścianami
ludzi którzy także zastygli
na jego widok.

Przez cały dzień pochylony nad biurkiem
nie mógł dostrzec tych
którzy zajmowali krzesła fotele
i zydelki.

I oni nie mogli się zakraść do jego oczu nieobecnych.

I oto spotkanie którego się zawsze bał
pisał od lat o ptakach martwych rzeczach miastach kubłach
i ostatnio coś co do niczego nie było podobne
ani do tego świata ani do żadnego innego.

I zląkł się Mistrz że przyszła pora
żeby złożyć sprawozdanie przed Śmiercią
która podejrzewał że różne kostiumy przybiera.

Patrzył więc na postacie
a tu z głębokiego fotela sam Dante się kłania
a z drugiego Miguel Cervantes
a z trzeciego Lord Byron głowę pochyla
i zjadliwie klepie Mistrza po ramieniu.

Cofnął się Wielki Pustelnik
zasadzkę podejrzewając
a tu zza pleców twarz Owidiusza zagląda i twarz Walta Whitmana
i Mary Shalley się uśmiecha mgliście.

I widzi mistrz
jak wyłaniają się
Rimbaud, Baudelaire
Turgieniew
Gauguin
Steinbeck
Goethe
Van Gogh
Sofokles
Tołstoj
I widzi twarze
Henryka Ibsena
Edgara Allana Poe
Jorge Luisa Borgesa
Tu Fu
Jonathana Swifta
Julio Cortazara
Ernesta Hemingwaya
Gabriela Garcia Marqueza
Henry Millera
i Rumiego.

Mistrz znów się cofa
a drogę mu zagradza George Bernard Shaw
a z drugiej strony Figury Historii.

Tam Historia Piękna
tu Historia Narodów
myśli Mistrz
a wciąż ktoś wstaje
i ktoś inny siada
to Cezar to Hadrian
to Bonaparte to Karol Wielki
to Kościuszko to Danton
(he he – uśmiecha się Mistrz na wspomnienie szkolnej ławki)

A już kłaniają się Mistrzowi
Czesław Miłosz
Honore de Balzac
Joseph Conrad
Robert Hayden
George Eliot
Frank O’Hara
i Ezra Pound

i warta po warcie
pełnia tu straże
Wieki Maniery i Style
Estetyki Filozofie i Religie
Dramaty Komedie
i drobne epizody dzieciństwa.

I Wielki Pustelnik moczy czoło szmatką
aż zniknie ostatni z intruzów Przeszłości.

A gdy znów ogarnia spojrzeniem Dom
widzi puste krzesła fotele sofę
i sam już nie rozumie co poza nim się dzieje tu jeszcze
i nie wie jak to Czas
ręką jego kieruje
i nie wie kto korektę wierszy mu przeprowadza
w tym świetle snów symboli i Historii.

I chciałby się zanurzyć w ciemności
ale zmrok dopiero do stóp się łasi
a po pokojach krążą czyjeś głosy
i szmery
których nikt nie wydawał.

Dom Wielkiego Pustelnika
w nową konstelację wchodzi
a na zewnątrz
między Nocą a Dniem
zaczyna się gra o jasność miasta.

Po stronie Nocy stają domy
ciemniejąc w milczeniu
ulice natomiast przechylają niebo
na stronę Dnia
ogniem latarni oświetlając oczy słońca
które roni kroplę krwi
niepotrzebna łzę nad światem
i zapada się w studzience ulicznej.

A wewnątrz Domu Wielkiego Pustelnika
szykuje się nowa zdrada
i nowy spisek wylęga się pod okiem Mistrza.

Gdy tylko Mistrz odwrócił głowę od kartek
postać poza biurko czmychła
i inne postacie do skoku gotowe
a gdy Mistrz czuwa myśli z niepokojem o tym co się stanie
kiedy wieczór na palcach wejdzie do mieszkania
i na dobre się wszędzie rozgości.

A tymczasem kartki powoli ale systematycznie
cofają się niby bez przyczyny niby tak sobie
ale w coraz głębszą toń mroku idą.

I jeszcze widzi Mistrz swoje kartki
jeszcze na uwięzi wzroku trzyma oczy szatana
ale osacza go już Noc
zwalając się raptem na jego barki
przygniatając i tłumiąc
ostatnie siły
i ostatnia moc Mistrza ostre spojrzenie na zapiski
nie zdaje się na nic.

Postacie odchodzą na wielki więc ciemności
zakryte
tajemnicze
i zdolne do wszystkiego.

I gdyby ktoś stanął w oknie
zobaczyłby scenę
nierealną
Mistrz rozmawia z własnymi dłońmi
i do własnych oczu przemawia
wykazując wyraźny bunt i rebelię rzeczy skierowaną
przeciwko niemu.

Ale obie ręce już nieposłuszne Wielkiemu Pustelnikowi
także go opuszczają
bez słowa wyjaśnień
a oczy giną w długim tunelu śmiechu
jak dwie świece
płonące na dnie
smutku.

I umiera ostatnia sekunda nadziei
że da się odwrócić kolej rzeczy
ale świat poza człowiekiem
ma swoje kosmiczne drogi
równie niejasne jak niejasne są myśli człowieka
choć są żywe i świecą
jak
duchy z kartek Mistrza
na odległej
planecie życia.

Jeszcze nie zabierajcie tej sowy co śpi na poddaszu
jeszcze ciepło oddycha miasto
i ulice do wód niskich schodzą
jeszcze ręce Mistrza z wędrówek dalekich nie wróciły
jeszcze Czarny Motyl nie zafurkotał pod sufitem
jeszcze dwie źrenice Wielkiego Pustelnika
jak dwa spróchniałe drzewa
w ciemności świecą.

I Dom w Centrum Samotności
wypełnia się cieniami
a każdy cień z innego lądu tu przybywa.

Wyciągnijcie tylko rękę
a w powietrzach popłoch powstanie
i zamieszanie wielkie.

To gdzieś przestrzenie się zwołują
żeby się wspierać wzajemnie.

Nie idźcie jeszcze po sowę
która między belkami poddasza śni swoja mądrość wieczystą.

I kota nie budźcie
który wczoraj obok biurka Mistrza fotel gruby
jak szynka zjadł
a dzisiaj z wyprostowanym ogonem
od drewnianej nogi odszedł
zawiedziony, ze krzesło to nie kiełbasa.

I nie dziwcie się don Kichotowi
który wykorzystując mrok
na wiatraki w cieniu zamyślone
rzuca się z lancą
z podłogi wyrwana jak na rycerza dworskiego
bo nie wie don Kichot że wiatrak prawdziwy
już w głowie Mistrza
realne kształty przybiera
i niedługo na wzgórzu za domem stanie
i wtedy don Kichot napisany
na rzeczywistość się porwie jak Wielki Pustelnik
na kartkę zbielałą.

Wiele jest jeszcze znaków na niebie tego Domu
gdzie cienie w porze wieczornej
swoją lożę mają.

I tylko spójrzcie co się dzieje
gdy Mistrz jak ślepiec idzie przez pokoje czarne
i do ścian przywiera
do rzeczy mruga
do biurka tajemnicze modły wznosi
jakby do Pytii szedł na rozmowy.

Tylko spójrzcie jak Wielki Pustelnik
wśród przedmiotów i materii martwej
duchy wywołuje
i nikt by nie uwierzył że w ciemności
śmiać się można
z Losu szydzić
który wciąż nad brzegami miasta
z białą laską
własnej drogi szuka
i ze słabości ciała kpić
i z ironicznym błyskiem myśli
o nieśmiertelności w śmiertelnej
materii życia śnić.

Jeszcze nie wybierajcie z gniazd ptaków ciemności
jeszcze nie czas na świat
który by trwał wiecznie
w nieskończoności naszych jasnych chwil w owych mgnieniach
ciała zagubionego w lęku
który by trwał wiecznie
w ułamkach sekund
jak błysk noża
jak jęk
tych co w agonii
ostatni krzyk
z gardła wypluwają.

Jeszcze nie czas na nieśmiertelność
naszych dłoni poskręcanych reumatyzmem
naszych palców co opuszkami żadnej młodej piersi
dotykać nie mogą.

Jeszcze nie czas na nieśmiertelność
naszych oczu
w których śmierć słońca wygasza.

Więc nie płoszcie tego wieczoru
co zakradł się już do Domu Wielkiego Pustelnika.

Tylko uważnie spójrzcie na ruchy Maga
tropiącego Prawdę Czasu
zamkniętą w czterech ścianach i
w gęstej bryle ciemności.

Spójrzcie płonącą wyobraźnią
zajrzyjcie głęboko na dno życia tego człowieka
gdzie z przerażenia goryczy i bólu
śmiech szyderczy wypływa.

Ale oto i on w blasku ledwie płonącej zapałki
wyłania się z płaszcza snów
z worka pełnego marzeń
i szuka świecy między pustymi krzesłami.

I oto podchodzi do okna i zapala jedna świecę
i podchodzi do drugiego okna
i zapala druga świecę.

I sam siada w starym fotelu
by być przygotowanym na nadejście Nocy
w którą się nagle rzuci
jak w czarną głęboką wodę.

A ci co spojrzą na Dom Mistrza z zewnątrz
z dalekiej doliny
albo z ulicy
zauważą
jak z tego Domu wysuwają się od strony okien
dwa długie szerokie i białe skrzydła
i wolno unoszą się do góry.

To światła Nocy
zapaliły wewnątrz kamień domu
i dom odrywa się od ziemi
wchodzi
na daleką drogę mleczną
zamieniony na moment w płonącą gwiazdę śmierci.

A wewnątrz Wielki Pustelnik
szybuje po niezbadanych pokojach
życia.

8 komentarzy:

  1. Sowa siedziała wygodnie na sofie. Dyndała nóżkami. Była bardzo podekscytowana. Czytała literka po literce (delektowała się), hit sieci pt. „ Pora trzecia: Zmrok.” Powszechnie wiadomo, że to pora dnia, o której sowa maskuje się. Staje się tym samym niewidoczna i w porze czwartej - Noc ma święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tymczasem sowa zdjęła głowę, weszła na nią, nastroszyła się i zamknęła oczy. Czekając, już była w swojej zimnej, mrocznej dziedzinie śmierci. Była przebiegła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Księżyc przez okno z ciekawością przyglądał się owej, mrocznej dziedzinie śmierci. Dzień, tydzień, rok, wieczność. Skulone ptaki zbite w gromadkę, kołysały się na pokrytych kroplami deszczu drzewach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednym cięciem szpona ostrego jak kosa sowa przecięła jedną z kropel na dwie części, z których jedna była łzą, a druga popiołem. Obie bezgłośnie spadły na kartkę, na biurko Wielkiego Pustelnika. Mistrz spojrzał z wyraźną niechęcią na poplamiona kartkę i wrzucił ją do niszczarki. Potem dopiero zrozumiał, że na kartce zapisane było słowo, najważniejsze Słowo. I Mistrz już nie pamiętał, jakie ono było.
    Wielki Pustelnik patrzył przed siebie wzrokiem w którym nie mieszkało nic, a sowa przechadzała się po swojej głowie w tę i we w tę, z miękko zwieszonymi piórami, zaniepokojona nadmiarem pustki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Promień słońca lub blask księżyca migotał pomiędzy kroplami. Bezkres przestrzeni nie był wcale ślepym zaułkiem. Wszędzie dominowały barwy i zapachy wszystkich pór dnia i nocy. Śpiew sowy niósł ukojenie. Jej lot przywoływał tęsknotę za nieznaną wolnością. Była ponad ludzkim porządkiem. Zegar pokazywał właściwy kierunek i czas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do pokoju wpełzł na czworakach don Kichot, po omacku szukający lancy. Mruczał coś niezrozumiale po kastylijsku, po czym wstał i głową naprzód rzucił się do niszczarki. Zaszeleściły skrawki papieru i zapadający mrok wypełnił smutek chudej kobyły. Stała bezradnie w kącie i przewracała oczami.
    Przez pomieszczenie, z lewa na prawo, z furkotem przeleciały płonące oczy szatana i usiadły na zegarze. Dał się odczuć swąd palącego się czasu. I nikt nie wiedział czy kolejna pora Domu, Noc, nadejdzie, czy nie nadejdzie. Tę zagadkę postanowił rozwiązać narrator, ale dopiero po wypiciu kawy i zjedzeniu ciastka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejnym bohaterem, który znalazł się w komnacie oprócz Don Quijote de la Mancha, Mistrza, Wielkiego Pustelnika, sowy, był Sancho Pansa. Ten ostatni dla odmiany, trzymał misternie zdobiony floret. Sowa oszołomiona przestała śpiewać. Nie czekając nocy, niezauważenie, przesunęła się w kierunku okna. Pod dziobem coś szczebiotała. Być może It,it.

    OdpowiedzUsuń
  8. To oczywiste,że rycerz nie rusza w drogę bez swego giermka.
    Ostatnio w pobliżu wiatraków i nie tylko, jest coraz więcej znaków zakazu wstępu dla błędnego rycerza z lancą,więc Sancho musi dla nich wybierać właściwą drogę.

    A sowa w sowiej mądrości nie daje się ani zakoczyć ani oszołomić. Przygląda się wszystkiemu ze stoickim spokojem ze swego miejsca pod sufitem. Szczebiot nie przyszedłby jej do głowy.

    B.

    OdpowiedzUsuń