Czarek Samuel K.

środa, 23 lutego 2011

dziurawe prezerwatywy





Tak. Kobieta o której powiem z pewną dozą podobieństwa, że mnie kocha. Kazała siebie nie budzić. Nawet biorąc pod uwagę, że skrzaty wierzą w nas, nie będę jej budził.






sobota, 19 lutego 2011

Hieronim Korcz








   Był spokojny sobotni ranek. Hieronim Korcz z pasją oglądał przez okno pustą ulicę. Nagła eksplozja w kuchni ustawiła go w pozycji na baczność. Otworzył najszerzej jak potrafił oczy i zamarł. W domu zapanowała zupełna cisza, kot nie był zainteresowany żadnymi eksplozjami, jak spał w fotelu tak spał nadal.
   Hieronim Korcz bardzo dyskretnie, tak jak pamiętał z harcerstwa, podszedł kuchnię i zajrzał. Kubek. Szklany brązowy, z uszkiem, który stał pusty na stole rozsypany był na mnóstwo małych brązowych kawałeczków, coś jak samochodowy reflektor. Uszko było całe. Generalnie nie dostrzegł niczego szczególnego poza bałaganem. Odruchowo wziął szufelkę i zmiotkę, i posprzątał. Hieronima Korcza jednak z wolna zaczęły nachodzić wątpliwości.
   Udał się do łazienki, przyjrzał sobie. Dotknął policzków, nosa, wywalił język. Na oko było OK. Poczłapał do pokoju usiadł i zaczął myśleć. Po pewnym czasie wrócił do kuchni i zlustrował ją dokładnie; czy coś nie odpadło, nie spadło albo może było w innym niż powinno miejscu. Nic takiego nie spostrzegł. Następnie powtórzył oględziny, wrócił do pokoju, usiadł i kontynuował myślenie.
   W końcu poczuł się zmęczony. Doszedł do przekonania, że on, Hieronim Korcz wcale nie musi wszystkiego rozumieć. Sięgnął po koc, położył się na kanapie i postanowił zdrzemnąć się, jak to w zwyczaju mają zmęczeni ludzie.
   Zanim zasnął odpłynął na chwil parę w stronę spekulacji metafizycznej, jednak przeszkadzał mu w tym odpływaniu namolny widok a raczej wizja kubka.





piątek, 18 lutego 2011

wiersz o dającym się rozpoznać dachu wiersz o łzach








Nie będzie już starych domów
co jakby w ogniu
całe w skrzypieniach
żywym drganiu wiązadeł
ścichnie skrzypienie w betonach
kamień nie sprzymierzy się z drzewem
będzie odwrót wielki
będzie odwrócenie

Pion zostanie odcięty od poziomu
będzie pion niezawisły
na tej osi niejedno będzie się wspinać wysoko
będzie tylko szukanie punktów w przestrzeni
i nikt nie zaszczyci stóp spojrzeniem

będzie wielkie fruwanie

Nie będzie już starych domów
okien wschodzących nad ogrodem
ogrodów nad pamiętaniem
nie będzie ścian starzejących się z nami

Biel przylgnie do prostokątów i kwadratów
kwadraty do wymiennych pejzaży
jakąż martwą naturę zmyślimy
nie będzie już starych domów
matek we wspomnieniach o ich matkach
co tu właśnie kiedyś w tym pokoju

Będziemy za siebie wyrzucać grzebienie
ale las za nami nie wyrośnie
będziemy wstążki za siebie ciskać
lecz rzeka nie popłynie
wiele jeszcze będziemy
długo jeszcze będziemy
bez starych domów
bez dających się rozpoznać dachów
a nawet bez dymu z komina
czyści jak łzy
które będą tylko w słownikach
przy haśle płacz
którego płaczu też już nie będzie





czwartek, 17 lutego 2011

dziurawe prezerwatywy


  

   - Słuchaj, myślę, że nawet jeśli wierzą w nas skrzaty, coś należy udowodnić.
   - Tak. Jest źle, jest tragicznie.

środa, 16 lutego 2011

Hieronim Korcz






       - Dlaczego wszystko jest nie tak? No, dlaczego? - Hieronim Korcz od pewnego czasu, od długiego czasu człapał od drzwi do WC do okna w kuchni powtarzając to pytanie. Zaciął się na nim jak stara porysowana winylowa płyta. Przy tym,  przechodząc koło Norberta za każdym razem patrzył na niego z nieskrywanym wyrzutem. W końcu Norbert speszył się, chwycił marchewkę i schował się z nią do swojej norki. Tego było już za wiele.    
       Hieronim Korcz szpetnie zaklął i zrozumiał, że nie może sobie odpowiedzieć na pytanie bo nie zna na nie odpowiedzi a z wrzuconych do worka słów nie powstanie nowa wersja Boskiej Komedii,  choćby workiem potrząsał aż padnie z wycieńczenia i nagiej rozpaczy. I nic nie da gdyby to pytanie wymalował krwią Norberta na ścianie albo własną. Albo musztardą. Albo na opasce, którą przewiązałby czoło. Nie weźmie także pod uwagę cudzych odpowiedzi bo są nie jego. Znaczy ogólnie rzecz biorąc, że jest za głupi.
       Hieronim Korcz usiadł sflaczały jak obity kijami przed przyrządzeniem z sezamem i sosem sojowym pies w fotelu i wpatrując się w swoje palce u nóg wyszeptał zdecydowanie i mocno:
       - Nigdy już nie będę sobie zadawał pytań. A jeśli to takie, żeby ich nikt nie słyszał, nawet ja.






poniedziałek, 14 lutego 2011

wiersz o aniołach na grudniowym kartoflisku








Idziesz tym korytarzem
wśród ciepłych pastelowych kolorów
nie przed siebie
ściskasz kurczowo w drżących rękach
przerażenie którym owinąłeś 
struchlałe w tobie puste miejsce po duszy
by uchronić przed zimnem
by nie uronić
nie utracić
i nie możesz nie możesz wyszeptać
ściśniętymi spieczonymi ustami słowa
w które zakrzepły twoje myśli
i które teraz turla ci się w ustach jak szklana zimna kuleczka

Próbujesz zrozumieć
dlaczego nie ma tu wiatru i nie ma nawet okien
z białymi blaszanymi parapetami
o które mogłyby stukać miarowo
białe serca aniołów
kołujących po białym niebie białym jak oczy trupa
przecież w takiej chwili powinny umierać anioły
bo jeśli nie teraz to po co

I anioły powinny umierać tak jak ludzie
a przynajmniej cierpieć z nimi
do końca cierpienia jeśli jest taki koniec
zamiast chować się w zakurzonych
śmierdzących myszami stronach Pisma
przeczekując tam razem ze Stwórcą Winorośli
natarczywe błagania opuszczonych w wolności
o miłosierdzie albo chociaż o kłamstwo nadziei

Ale wiedzą ze może ich tam dosięgnąć
tylko przekleństwo
znaczące tyle co puste ziarno
albo popiół
z ognisk na grudniowym kartoflisku





dziurawe prezerwatywy

   

   Gdzieś w mieście Wołogda wujek Wania uniósł się nieco i opadł z powrotem na łóżko. Rzekł:
   - Uch.
   Po czym umarł.







niedziela, 13 lutego 2011

Hieronim Korcz










   Niedzielne przedpołudnie, Hieronim Korcz obudził się. Nie było nic niezwykłego w tym, że się obudził, i że niebawem zaczął żałować swojej decyzji, o obudzeniu; przybliżając się zaś nieco do prawdy trzeba by rzec, że było to notoryczne, to - że żałował. I w ogóle.
   Tym razem powodem żalu był dramatyczny fakt, że Hieronim Korcz nie pamiętał swojego snu a przecież miał dojmujące uczucie, że sen był, że był piękny. Poczuł się przybity i opuszczony, wręcz zdruzgotany i bardzo zniechęcony do siebie.
   W nie najciekawszym życiu Hieronima Korcza chwile między przebudzeniem a desperackim rzuceniem się pod koła dnia były jednymi z najpiękniejszych i najprzyjemniejszych. Podobnej euforii dostarczało mu może jeszcze zdawkowe - dzień dobry Hieronimie – czasem rzucone w pracy przez szefa ale chyba nic więcej. Spacerował wtedy między snem a jawą po słonecznych ogrodach pełnych rozmarzonych marzeń... Tak, to był raj.
   Hieronim Korcz orzekł, że taka przewina wymaga kary, i że karę sobie wymierzy. Zdecydował odtąd więcej nie śnić i nigdy już nie ulegać marzeniom pod rygorem chronicznego zakazu owsianki i grzanek z dżemem pomarańczowym. Amen.


sobota, 12 lutego 2011

wiersz o wiośnie której nie było






Za dużo jest chmur na niebie
przewalają się przez małe obrazki w twoich oczach
jak przez ciemną styczniową rzekę zasnutą deszczem
i chciałbym z tobą brzegiem rzeki
tańcząc i śpiewając jakieś piosenki
na drugi brzeg w bród albo przez most
wszystko jedno
byle dotknąć tamtego powietrza na drugim brzegu
bo na pewno jest nasze
bo wszystko jest nasze czego nie mamy

A może jednak w bród
przecież tak po kolana po pas po pierś po szyję po usta
jest bosko

Chyba za dużo jest smutku w moich palcach
kiedy dotykam twojego uśmiechu
i chciałbym dotknąć go ustami
żeby nie widzieć nie spłoszyć nie zapomnieć
że w twoich oczach przewalają się ciemne chmury
jak ponad styczniową rzeką zasnutą deszczem
wiesz że o tym wszystkim pamiętałem także wczoraj
ale wczoraj po niebie fruwały ptaki
i dzisiaj w niczym nie ma wczoraj
po ptaku zostało tylko
jedno wirujące szaro białe piórko
i jedno szklane ptasie oko na drugim brzegu rzeki
ale to nie jest ptak
bo wiesz
dziś nie ma ptaka

Obiecaj mi
albo najlepiej nie obiecuj
tylko chodź brzegiem styczniowej rzeki w lutym
zasnutej ciemnym deszczem
na drugi brzeg w bród albo przez most
nie wszystko jedno
zaśpiewamy piosenkę tamtym powietrzem którego nie znamy
o ptaku którego nie ma bo dopiero będzie
i o tym wszystkim w co nie wierzę
piosenkę dla ciebie
bo nasza piosenkę
która idzie z nami brzegiem rzeki
tylko że drugim brzegiem i na brzeg drugi

Ale pamiętaj
tymi swoimi oczami zasnutymi chmurami i deszczem
kiedy będziesz rysować motyla
narysuj go na mojej dłoni
bo wiesz
inaczej nigdy już nie będzie wiosny
a jak możemy żyć bez naszej wiosny
bez tej naszej bo jej nie znamy
i bez motyli
które tylko na razie nazywamy motylami
zanim się nawą jakoś 
może pięknie





piątek, 11 lutego 2011

dziurawe prezerwatywy



       Karola nie ma w domu talerzy bo dom talerzy bo dom talerzy jest zamknięty.




piątek, 4 lutego 2011

time gap

Z przyczyn osobistych jakiś czas nie będę prowadził bloga. Mam nadzieję wrócić. Przepraszam.

czwartek, 3 lutego 2011

Hieronim Korcz






   Hieronim Korcz nie uprawiał porannej gimnastyki. Ba, porannej gimnastyce mówił na tyle na ile potrafił stanowcze i zdecydowane – nie. Uważał propagatorów owej za niezrównoważonych hormonalnie masochistów i trwał przy swoim zdaniu.
   Dla Hieronima Korcza wstanie rano z łózka, udanie się do WC, następnie człapanie do łazienki i poranna toaleta a przede wszystkim golenie... golenie wymagało szczególnej staranności i precyzji ruchów, dla Hieronima Korcza wygląd własnej twarzy był wyjątkowo ważny, niemal ważny jak garderoba np. krawat; te konieczne i absorbujące czynności tak męczyły każdego ranka Hieronima Korcza, że po nich musiał usiąść, wypić kawę i odpocząć.
   W tym stanie rzeczy poranna gimnastyka była porannym absurdem. Pijąc kawę przy kuchennym stole obserwował przez okno bez zdziwienia z rzadka przelatujących o brzasku ulicą starszych panów w trampkach. Byli dla niego lokalnym folklorem, częścią krajobrazu podobnie jak kloszardzi szukający nie wiadomo czego i nie wiadomo gdzie ale obecni każdego bez wyjątku ranka, jak poranne autobusy, albo jak sąsiad z naprzeciwka zawsze o tej samej porze drapiący się w oknie po głowie z infantylnym grymasem na gębie.
   Prawdę mówiąc patrząc na to Hieronim Korcz odczuwał spokój i było mu dobrze.




środa, 2 lutego 2011

dziurawe prezerwatywy




   Zwracam panu uprzejmie uwagę, że wymyślić można dowolną brednię a jak kto idiota albo jaki profesor to proszę pana nawet dwie.




wtorek, 1 lutego 2011

wiersz o bezradności wiersz bez odpowiedzi









Z najgłębszej czerni
w najgłębszą niewiedzę
z ujemnego całkowitego zbioru
w paradoksalny przesmyk
na przeciętnej ziemi
w przeciętnym mieście
pod mniej więcej błękitnym niebem
niosącym deszcz i pogodę
w krajobraz pojmowania
w pragnienie i możność

Przebieg sygnałów jak wieczysta rzeka
Że się zwali wodospadem
wie już u początku drogi
A w mózg nam wbito
mózg i pytanie
strach i tęsknotę zasiano głębiej
i tu się uskrzydla myśl
co wiedzieć pragnie
wiedzieć

Przed nami cienka kreska
co nas przetnie
rozłączy ruch jak sprzęgło
i odtąd nic się nie wyjaśnia
Otośmy mędrcy