Czarek Samuel K.

wtorek, 28 lutego 2012

Modlitwa





Nie wierzę w miłość człowieka do człowieka
w jej świadectwo niewiarygodne
w radość ciał nadaremnych które czynią rzeczy błahe
w uśmiech wygnańców kiedy spotykają się u wrót spalonego raju
w oczy widzące twarz której nie ma Bóg
w ręce które znalazły klucz i z których klucz wypadł

Nie wierzę w miłość
która nie ocali i nie będzie ocalona
Nie wierzę w miłość człowieka do człowieka
której nie ma zaledwie





sobota, 25 lutego 2012

Powoli klęczę do zielonych drzwi








Popatrz
jestem już tylko
brakiem ciebie
Powoli
Wypełniam się
kolorowymi kamykami chwil
które skrzętnie znoszę i
składam z nich
jakiś dom synagogę czy kraj
jakąś drogę lub życie
Powoli klęczę
do zielonych drzwi
twojego snu





Helen Jane Long - Out of it All  

piątek, 24 lutego 2012

Hieronim Korcz




     W Hieronimie Korczu, jak w każdym, tkwiły niechciane wspomnienia. Poupychane w kącikach pamięci i duszy, zawinięte w szare szmatki- niewidki – były. Czasami Hieronim Korcz o nie się potykał, a wtedy maszerowały mu przez myśli szeregiem, jak pokonana, upodlona, bezradna armia potępieńców i zmór. Wspomnienia te powodowały, że poniewierały nim wstyd, ból, pohańbienie, odraza do siebie i wirujący kompleks niższości. I jeszcze parę uczuć z tego stada.
Ostatnio postanowił spisać te wszystkie wspomnienia. Zajęło to troszeczkę czasu i papieru, wszak w końcu dobrnął do celu, może bardziej wyczerpaniem fizycznym i psychicznym niż wyczerpaniem tematu, ale zrobił, co potrafił, i co zdołał.
     Zgodnie z wcześniej uknutym planem, Hieronim Korcz spakował rękopis do plecaka i pojechał rowerem nad rzekę w ukryte chaszczami odludne miejsce. Tam rozpalił ognisko i weń cisnął wspomnienia. Kiedy już spłonęły doszczętnie, wraz z patykiem, którego użył do gmerania w ogniu, rozsypał prochy na rzekę, by powiodła je w nieskończone głębie mórz i oceanów. Następnie wypił duszkiem butelkę wina, wykonał kilka dziarskich podskoków i hołubców (taniec rytualny Korczów), kilka gromkich okrzyków i zawyć, a potem wypił drugą butelkę wina, duszkiem. Poczuł ulgę.
     Hieronim Korcz z rozpromieniona gębą wsiadł na rower. Zmierzał do agencji towarzyskiej, by rozpierającą go radość uwieńczyć dziką rozpustą. Przeliczył się jednak, wino zrobiło swoje - nie udawało mu się jechać prosto. Porzucił więc rower i poczłapał dalej pieszo, ale się zaraz zmęczył. W oczekiwaniu na powrót energii wypił trzecią butelkę wina, też duszkiem i ruszył dalej, tyle, że tego dalej już nie pamięta.
     Obudził się we własnym łóżku o jakiś dzień dalej, a w zasadzie obudziła go dudniącym bólem głowy myśl, że nie może myśleć. Wziął więc prysznic, dał kotu jeść, zwymiotował, przebrał się w piżamkę, połknął dwie aspiryny, zwymiotował i padł bez ducha. Tak - mruczał zasypiając - jestem już za stary na wspomnienia, na przyszłość też. Trzeba znaleźć rower.





Preßburger Klezmer Band - Shnirele Perele

środa, 22 lutego 2012

Gdy otwieram oczy





Gdy otwieram oczy
blask rozbija się o ziemię
jak szkło
widzę kruka wznoszącego dziób na oko
dziób który nigdy nie spada

Gdy otwieram oczy
mróz pokrywa je szronem 
jak lustro para
żebym miał swoje okno na świat
widzę jeszcze w szybie po drugiej stronie ulicy ślad
rąbek twojego uśmiechu

Gdy otwieram oczy
śnieg na przemian z wiatrem
całują mnie w ustana na dzień dobry 
uciszają szept
przez zamieć widzę na śniegu kruki moje sny
gotowe układać się w litery

Gdy otwieram oczy
otwieram żyły słowu ty
żeby też umarło






Rena Jones - Open Me Slowly

niedziela, 19 lutego 2012

Zawsze kiedy wracam








Zawsze kiedy wracam do ciebie
z zimnego świata rzeczy
między którymi usiłowałem ciebie znaleźć
z zardzewiałej rupieciarni rozsypanych sprzętów
kiedy wracam z jakiejś wojny
z jakiegoś pojedynku
z jakiegoś koniecznego już dla mnie samobójstwa

Zawsze kiedy ponownie przekraczam
nieistniejący próg naszego domu
kiedy siadam w ciszy ze skamieniałymi rękami
na jedynym w pustym domu krześle
kiedy nakręcam niepotrzebny zegar
i kiedy wstaję rano by rozbić pięściami ziarno krzyku

Zawsze kiedy jestem tutaj
i we wszystkich miejscach
z których myślę i z których jestem
z których odkładam wszystkie ucieczki prowadzące donikąd
na coraz bliższą przyszłość

Donosisz mi o białych szmatach
na końcach rąk





All Shall Be Well - Something Happened On Our Way Home

czwartek, 16 lutego 2012

Więc gdzie teraz idziesz





Przez ile liści na drzewie rodzaju
tę dłoń wyciągnąłeś 
we mnie siłą 
na twe przywitanie
czy nie ten pośpiech
gdyś je zzuwał w drodze
jest uśmiechniętą samotnością jesieni
kiedy po kulistym moście idziesz nagi
w mojej niespokojnej ręce
aż wiewiórka
pełna lęku przychodzi świadczyć o tobie
i jak zahipnotyzowana patrzy na tę dłoń zajętą 
swoją historią oszalałą z pamięci
i nadmiaru przeliczeń na pięć palców czasu

Ileś ją razy uginał wiatrem i łamał
i potem stawy wiązał
żebym mógł sam w swojej wolności
ją teraz obciąć w poprzek wiosny
piłując sękaty śpiew ptaków
by po amputacji
twój żal fizycznie odczuć
w jej mnogolistnej nieobecności
na znak powitania w ten zwyczajny dzień
gdy powieki rozwierają błyskawice łez
bo oto nic
nic się nie stało
tylko mnie ubywa dłoni

Więc gdzie teraz idziesz bym znów wpół drogi
mógł ciebie powitać



Bugge Wesseltoft - Existance

poniedziałek, 13 lutego 2012

Na szybie wśród palm kryształowych









Kiedyś tak będzie że nie wrócę
z wielkiej wyprawy do sklepu na rogu
- usiądziesz w ciszy jak w potężnej zamieci
zaczniesz palcami rozczesywać cień
a z cienia spleciesz liny bardzo długie
lecz będę dalej
a ty zawiedziona
obetniesz lampie rozjątrzoną głowę
- i zamiast cienia będziesz miała mróz

Wtedy na szybie wśród palm kryształowych
zobaczysz – idę z siatką z zakupami
pomyślisz – a jednak wszystko znów przed nami
i wskrzesisz lampę
jak porę odwilży



Dustin O'Halloran -  Op 55 Like Crazy  (Music from the Motion Picture)  

sobota, 11 lutego 2012

Pytam lecz już do śmierci nie wiem







Jeżeli ja
jestem pamięć o tobie

Jeżeli wyrósł mi głód
Wycelował w niebo
gniazdem piskląt we mnie
oczekującym twoich ptaków

Jeżeli znaczenie w słowie miłość
podcięło sobie gardło
i nawet nie wiadomo
czy teraz tragiczne 
czy trup

Jeżeli sen mnie porzuca
i tratując mi twarz
wybiega tobie na spotkanie

Jeżeli jestem twoim codziennym mordercą
jak chleb i wino
to kto ty jesteś
że nie masz kształtu

Pytam lecz już do śmierci nie wiem
Choć czasem nazywam cię imieniem
nie wiem czy zawsze będę
tak cię nazywał

Jeśli już koniecznie jesteś
swoją nieobecnością
mogę przejść ku Tobie
ponad snem
Zamiast mostu
przerzucę słowa w trumnach
samobójcze słowa miłości
zdejmę dotyk
wyobraźnię rozrzucę po niebie

Skąpe słowo opada jak figowy liść
i nagi 
już nie wezmę cię na drugi brzeg



Astor Piazzolla - Soledad

czwartek, 9 lutego 2012

Niechaj im przyszłość







Kobieta biegnie za oddechem w pogoni
mężczyzna dni wykuwa kilofami zawałów
oboje nie znają swojego głosu
nie szukają ratunku w spojrzeniach
raty ich kredytu mają zapach komornika
który użył wody kolońskiej zamiast prysznica

Jeszcze dzieci – w szklanych salach zimna
bawią się w pospieszny pogrzeb zabawek i komputerów
ześlizgują się później z pochyłości dnia
do pudła nocy z którego brzask wyzwala -

Kobieta biegnie szybciej
mężczyźnie pękają mięśnie
dzieci jak lalki żywe -
niechaj im przyszłość wiekuista świeci -



Cayetano - Nothing Left To Do (feat Valia)

wtorek, 7 lutego 2012

Gdy ginie z mojej ręki








Korzystając z okazji że głód na mnie przystał
bo zaspałem i nie zjadłem śniadania
spiesząc na wykład
W regionie gdzie wszystkie poligony
od wewnątrz są zamknięte czerwoną tablicą
ostrzegającą przed niebezpieczeństwem
zaś inne na przykład wojskowe
w ogóle nie wchodzą w rachubę
skoro zarysowała się nęcąca możliwość
(wygłaszasz jak Kordian na Mt Blanc mówi jakaś dziewczyna)
opisu głodu od kulis
samodzielności męczeństwa mojego
wśród ludzi i dla ludzi
a zatem szansa przyjścia na świat a może i dojścia
do dodania słowem słowa przez słowo

Więc kiedy szansa się zarysowała
niby ściana wiekowego domu
nieostrożnie
zrozumiałem że nie ma poezji
gdy ginie z mojej ręki
przyduszona nadmiarem rzeczywistych
albo urojonych zdań






Michał Lorenc - Exit In Blue

poniedziałek, 6 lutego 2012

!!!


Wielki Boże! Mam za oknem minus 24 stopnie Celsjusza! Jak żyję nie widziałem czegoś takiego na termometrze. Nic, nic mnie nie zmusi, żebym dziś choć uchylił drzwi do domu.




niedziela, 5 lutego 2012

Tylko jeden film








Zapewniam że nie chciałem niczego zaniedbać
a nawet przyszedłem pierwszy
usiadłem na wprost ekranu
w środku zdarzeń
orkiestry zbędne uciszyłem ręka 
Kiedy się zaczęła projekcja
starałem się nic nie przegapić
nie uronić słowa
film zresztą prezentowany był w całości -
nie ominięto żadnej sklejki ze zdartych kopii
żadnej kropli łez bohatera -
wyświetlono od początku i z powrotem 
naraz w obie strony
A gdy serce płuc zacharczało – koniec –
piłem z Kinooperatorem
z żalu po mnie




Bar Kokhba Sextet - Dalqoiel

piątek, 3 lutego 2012

W innych barwach tęcza








Przedzieleni własnym obszarem
identyfikujemy się oddzielnie
Oglądamy ciało prześwietlone
oddech już się zabliźnił
uchodziło słońce
wokół stygł krajobraz

Béla Bartók kwartetem ptaki w powietrze wabił
wielki festyn huczy nad nami
tyle salw złotych strzelają mlecze
fioletowe echa powtarzają łąki
Nocą w jasnych wodach miłość śpiewa
ptak cudzoziemski
śmierć – to jest w innych barwach tęcza

Istniejemy 
przez słońce deszcz gwałtowniej spada
nas niewidocznych w tęczy
łączą obce strony nieboskłonu
Śmierć – to mielerz w którym wiatr
wypala się na węgiel
Jesteśmy płomieniem czekania
zadeptanym kiedy narastają kroki
Kiedy z piersi zeskakuje oddech
już popiołem myśl codzienna nas przewierca
Jesteśmy niezależnie od utartych dróg
brzydoty
zaczajonego bronchitu
zawieszeni między pozorem obecności
a kończącym się ziarnem nieustannej nocy
Ziarnem początku
zasianym we własne ciało

Być może ty i ja jesteśmy pijanym witrażem
w ołowianych polach
odławiamy przydzielone uncje światła
pomiędzy posadzką a niebem
Niekiedy cień pochyłego drzewa staje za oknem
daleki ptak w nim grzęźnie
Witamy świtu barwne toasty
zatrzymujemy kwitnące materace
nim ranek je zatrze
nim wybije ostatnia kropla potu

Pająk rozwiesił nici błękitne
kran torturuje ciszę
ważność traci przedwczorajsza radość
Dnia nie narodzonego aforyzm
stanie w drzwiach
ale nie otworzy układu zamkniętego




Papercut - A Dream

środa, 1 lutego 2012

Nieprawdo łaski niepełna








Gdzie te sterty uśmiechów
powitalnych gestów
ci wszyscy w nadmiarze z kadzidłem i mirrą
Są na miejscu gotowi wić blaszane wieńce
tyle że ja się stoczyłem z kilku pięter chmur
kiedy w nie wstępowałem 
ściągali za nogi
teraz nikt nie podniesie nawet o centymetr
więc udaję przeszłość by usypiać żądzę
zniszczenia ziaren co kiełkują w ziemi
i czołgam się do ciebie rzeko kłamliwa
jak pniak drzewa zapadam się
w odbicie chmur z nieba
- jest na miejscu kadzidło mirra wiwat gestów

Nieprawdo piękna łaski niepełna
naczynie osobliwego nabożeństwa
udawaczko siebie często doskonała
masz najwięcej wiernych
nawiedzeni cię nachodzą
zwiedzeni rozgłaszają

Nieprawda ale jednocześnie piękno
gwiazdo świecąca dawno zgasła w niebie
naczynie osobliwego przeznaczenia
wieżo z kości słoniowej
matko nienaruszona wiedzą
przypadkiem rodzisz bękarta prawdy
zbawiającego łotrów