Czarek Samuel K.

czwartek, 30 września 2010

Hieronim Korcz




   Generalnie do bani z tym. - Rzekł Hieronim Korcz mniej więcej zasadniczo. Po czym oddalił się pomyśleć. Oddalił się rzecz jasna od siebie. Przecież wie, że najmądrzej jest z dala od własnej głupoty. Polazł więc hen.






wtorek, 28 września 2010

wiersz poranny wiersz o niej i o mnie







Dlaczego zamykasz oczy swoim słowom
tak jakbyś wiedziała
gdzie mieszkają ich sny
i jakiego im trzeba spełnienia tkliwości
Kołysanka którą nucisz nie ukoi przecież rozstań
śladów ust i dotknięć
niepokoju na twarzach przybywających i przybyłych
z daleka zza dali
Zamykasz dłonie swoim oczom
jakby cię zwodził skraj lasu przez gęstwinę
która idziesz
przez las ty która las sadzisz i ty która gubisz
Dokąd otwierasz drzwi swojej nocy
kiedy układasz ją snom całujesz
i zawierzasz marzeniom
w nią wpatrzona po chorągwie świtu
niezłomne i kruche
Dlaczego ustanawiasz barykady z horyzontów
pośród pustyni białego nieba
i porzucasz je biegając po księżycach i gwiazdach
do zatraty pamięci długo w noc
w zapomnieniu jak w zwiewnej kolorowej sukience
skupiona i lekka
A ja ci opowiem jak rano smakują twoje spotkania
przytulone do moich
i jak w twoich oczach krzepnie
nieposkromiony słony smak poranka




Hieronim Korcz




   Było to tak. Hieronim Korcz spoczął na dupie. Generalnie nie było mu wygodnie, zatem rzekł – Ach. - po czym przesiadł się w fotel. Nawet nalał sobie dwa centymetry whisky ale nie wypił, patrzył tylko smętnie. W takiej chwili wolał zachować jednak trzeźwość umysłu.
   Po czym Hieronim Korcz zasnął. Być może chrapał, a być może nie. Któż to wie?


niedziela, 26 września 2010

wiersz o zmroku








Jakieś ścieżki wydeptałem
w mokrej wiosennej trawie
nogi pieką podrapane źdźbłami
lepkie słońcem i potem
skóra dotyka utrudzenia
dotyka wiatru dotyka wieczoru
który jest ciepłym spełnieniem
i nie jest niczym więcej prócz siebie

Chwila jak kamień obłożnie przytulona
do dnia i jego równiny
jakaż przestronność otchłanna w niej
w spożywaniu jej oto sytym
cisza zamyka myśli ładem tarczy nieba
cisza szepcze o nocy
Nigdzie nie muszę wracać iść
sen jak serce matki napływa dobry
ziemia jeszcze nieporuszenie oddycha
i tak słusznie nie ma Boga

Jakieś ścieżki wydeptałem w wilgotnej trawie
w łące niezmierzonej
każde ustawienie stopy każde poruszenie przestrzeni
rozgościło się we mnie
tak przyjaźnie jak dotknięcie odpoczynku po wspinaczce

Noc układa się wpośród zmroku
fioletami i czernią
stygnie miękko pastorałką
i moje serce w nią wrasta





ect>

Hieronim Korcz




   A niech mnie! Pomyślał Hieronim Korcz.... o nie, nie, Hieronim Korcz nie z tych, co skończyliby tę frazę: a niech mnie - licho weźmie, albo szlag trafi, albo piorun trzaśnie ... nie nie, nic ze złorzeczenia nie miał na myśli pod swoim adresem , ale i tak żałował swego zapędu. Na samą myśl, "a niech mnie" splunął trzy razy przez lewe ramię w rym tanga ...
   Szybko jednak strzepał ptasie gówno z beretu i truchtem ruszył do pracy. Hieronim Korcz postanowił już więcej nie być egoistą.


piątek, 24 września 2010

taki tam wiersz na wietrze albo obok







Wiatr rozczesuje wilgotnymi dotknięciami moje spojrzenia
czy dotyka drzewa na które patrzę człowieka którego kocham
tak samo jak mnie obok dotykając swojej pamięci przez powietrza
dotyka wilgotnym lękiem strachem przed huraganem
kiedy rozczesuje łąkę rzeczy i myśli na źdźbła czy obok
czy pamięta huragany tak jak drzewo pamięta las albo stół

Wiatr rozczesuje moją dłoń dotykając palców chłodem
czy tak jest zawsze jeden wiatr pięć dotknięć jedno czy obok
jedna myśl pięć spojrzeń jedno zapatrzenie splątane wieloma widnokręgami
jeden chłód wilgotny spojrzenia pomnożony przestrzenią tęsknotą lękiem
jeden kamyk w kieszeni dla stóp opartych o zmęczenie i drogę czy obok

Wiatr rozczesuje deszcz kropelkami które osiadają mi na twarzy jak łzy
czy te wilgotne grudki są moje wiatru czy deszczu czy obok
czy rzeka zaplątana w morza jak w śmierć jest oceanem
czy przysiadłą na mojej twarzy ptasim niepokojem łzą czy obok
czy żagle pamiętają tęsknotę wiatru tak jak siekiera drwala pamięta krzesło

Wiatr rozczesuje moje myśli na słowa i pejzaże białą przestrzeń
zaskakującą lękliwym mokrym bólem pamięć i marzenia
nie kończy się i nie zaczyna nigdzie szklana kuleczka myśli czy obok
czy słowo przypadkiem znalezione to wiatry oceany gwiazdy ludzie
czy mały niebieski kwiatuszek na polanie
czy okruch chleba zapomniany głodem czy nadzieją święta czy obok

Wiatr rozczesuje moje kroki na ślady stóp trzepoczące w poboczach drogi
czy zawsze ślad pozostaje tam gdzie wiatr osusza wspomnienia
czy pamiętam drogę czy zmęczony ból czy mrok rozdeptanego kamienia
czy zapach włosów kobiety jest pamięcią chwili którą osuszył czas czy obok
i czy ślady dziecka na brzegu morza radosne są tropem ryb w oceanie 

Wiatr rozczesał moje słowa tak przejrzystym trudem dźwięków
czy wołanie jest łoskotem jak modlitwa czy jej płatkiem ciszy na ustach
czy każde słowo jest bezkresnym chorałem co zatyka uszy Boga
czy pamięcią suchego spokoju gardła wtulonego w knebel
czy każdy podmuch ciszy pamięta żar wyznania czy jest nim czy obok






Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz lubił słodycze. Zaszedł więc do knajpy i poprosił krem z krówek. Na podstawionej tacy chłopak zza lady położył tom Kuchni polskiej Kurta Schellera – masz dowcipnisiu, skoro ci się zachciewa słodkiego kremu z kurek, a nie – to idź na zupę, knajpa obok! - Chłopak krzyczał jak opętany.
   Hieronim Korcz prysnął. Chłopak zza lady przecierając okulary ledwie go dostrzegł znikającego za rogiem. Tymczasem Hieronim Korcz już kosztował krem, zastanawiając się co jest słodsze – słodycz w zupie, czy jego własna. Nagle stwierdził, że to prawdziwkowa na skrzydełkach. Wzburzony wstał przewracając stolik i ryknął – Wszędzie ten drób! Wszystko schodzi na psy!
- Gdzie psy panie, wracamy do świń! - Oburzył się skośnooki przedsiębiorca wystający z mijanej przez klnącego Hieronima Korcza budki z hot dogami. - No chyba, że szanowny pan życzy. 
   Hieronim Korcz zaczął wyć.


środa, 22 września 2010

wiersz o piołunie o makach i o deszczu









Tak mi gorzko
kiedy układasz bukiety z piołunu
a w dodatku jesień
i deszcz jest taki mokry

Chcesz
Narysuję ci na tym deszczu
maki oplecione trawą
i słodkim słońcem
Nie chcesz

Czy widziałaś
jak biegnie przez te piołuny
prosto w mgłę
Ja widziałem
chyba na jakimś filmie albo w snach
Deptał maki i motyle
i była jesień
a deszcz był bardzo mokry

Potem przewrócił się o mgłę
a może o motyle
leżał na wznak
i starał się liczyć krople
ale słyszał tylko bicie jakiegoś serca
o nie
I było ono gorzkie jak serce piołunu
to bicie 




 
Julia Kent - Idlewild

Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz wsypał do kawy jedną łyżeczkę cukru i dwie łyżeczki dziegciu. Proporcje były akceptowalne, wystarczyło zamieszać i poczekać. Hieronim Korcz był bardzo ciekaw, co z tego wyniknie. Czasem wsypywał pięć łyżeczek cukru ale wówczas nie mieszał.
   Kawa pęczniała i nadymała się. Hieronim Korcz rzekł – hm – i postanowił zachować dystans, wyszedł z kuchni i zamknął się w WC przekręcając kluczyk.


poniedziałek, 20 września 2010

wiersz o studni i o kuble zimnej wody na łeb






Kubeł wody zimnej by na łeb wylać
trzeba go ze studni wyjąć
ale studnię trzeba wykopać
w dobrym miejscu gdzie woda jest w ziemi
i żyły zwierza rozpruć by krwią ugasić pragnienie
ugasić pożar trawiący kopiącego studnię
by nie spłonął
zanim ugasi go woda z rozerwanych trzewi skały dobyta

Cóż jeśli śmierć zwierza na darmo
i kopanie gdzie indziej zaczynać trzeba

Kopcie studnie ludzie zawczasu
póki macie w zapasach
schowanych w kranie i w sklepie na rogu
kubeł zimnej wody na łeb
Kopcie ludzie studnie zawczasu
póki nie musicie zabijać
drzeć żył paznokciami i zębami
póki ścierwa waszych krów dają mleko
a ścierwa waszych psów leża na kanapach i śpią spokojnie

Kupujcie łopaty i kilofy ludzie
bo macie tylko kosiarki do trawy i łopatki w piaskownicach
kupujcie materiał na cembrowinę
i stada krów na wszelki wypadek
bo kiedy trzeba będzie kubeł wody zimnej na łeb
będziecie kopać studnie
i zabijać
zamiast odprawiać czary nad źrenicą szlaucha




Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz wystąpił z wnioskiem o kredyt. Oczywiście samo występowanie było już dla niego traumatycznym doświadczeniem, całe życie pilnował linii stóp w szeregu. Czekał na informację z banku. Ciężka noc, nie mógł spać, nie mógł jeść, nie mógł oglądać tv, nie mógł nawet współżyć, choćby ze sobą.
   Wiedział, że decyzja już nie zależy od niego, że tak czy inaczej wszystko wróci do normalności rutyny itd. Jednak w tej właśnie chwili, teraz właśnie Hieronim Korcz miał to gdzieś, a precyzyjniej w zionącej niepokojem kiszce stolcowej, a jeszcze precyzyjniej, w dupie.


niedziela, 19 września 2010

Co nas osamotni






To co nas odnajdzie
wyżłobi stromy ślad w sercu kamienia
To co nas zatrzyma
to pieśń prześwietlonej rentgenem trawy
To co nas opowie
będzie słowem poniesionym zaprzęgiem wiersza
To co nas przywróci
zostanie oczyszczonym butem chodziarza
To co nas ostrzeże
otrzyma sens odjęty samobójcom
To co nas osamotni
będzie studnią z wyrwanym niebem




piątek, 17 września 2010

Jom Kipur





Dziś o zmierzchu Jom Kipur, Dzień Pojednania z Bogiem. Dzień Pokuty.


Jest to najważniejsze święto w życiu religijnym Żydów, w moim życiu. Dzień, w którym jestem najbliżej Boga i najbardziej intensywnie odczuwam swoje jestestwo. Jest to dzień pokuty. „W tym dniu bowiem zostanie dokonane przebłaganie za was, aby was oczyścić. Od wszystkich waszych grzechów będziecie oczyszczeni przed Panem” (Księga Kapłańska 8, 30).


Ketiwa towa.
Com kal. Gmar chatima towa.









wiersz o twoich łzach wiersz i o moich





Zbierałem z twojej twarzy łzy
grudka po grudce jak okruchy lodu
uczyłem się w nich widzieć te słowa
których nie powiedziałaś nigdy

Były twarde jak diamentowe okruchy
a ty na wskroś patrzyłaś
i nie było mnie przy tobie

Dlaczego milczysz płacząc
i dlaczego twój głos który przecież słyszę
stoi wysoki w moim sercu
rozrywając je na lodu kryształy
po kątach roznosi
tamtego pokoju
w którym zamieszkała samotność

Nie powinno być takich pokojów
w których mieszka samotność
i takich łez
i tego zimna w naszym lęku
twardego jak jego dotyk




Hieronim Korcz




   Hieronim Korcz obudził się i rozpoczął dzień rutynowymi czynnościami. Między innymi włączył express do kawy. I na tym miał przemożną chęć poprzestać rozpoczynanie i w ogóle.
   Usiadł wszak w kuchni na krześle i zdecydował niechętnie wszystko jeszcze raz przemyśleć. Po pewnym czasie dość niezdecydowanie nalał sobie kubek kawy i postanowił go jednak wypić.


czwartek, 16 września 2010

wiersz dla ciebie Chawa




Kręta droga w dół doliny Jezreel
w gałęziach wiatr bawi się słońcem
i zarysami dachów w Givat Elah
pachnie dniem

Zatrzymuję samochód za wzgórzem 
to miejsce w którym mieszka jej uśmiech
zamieniony przez zmyślnego kuglarza
w życie jakże ważne

Bez niego zapewne pachniał by inaczej
jakiś inny świat
naznaczony nieskończonym pięknem
którego za nic nie chcę znać


środa, 15 września 2010

wiersz niebiesko biały






sen miałem niebiesko biały
anioły fruwały po słonecznym niebie
machając skrzydłami
a ich białe pióra
spadały na ziemię z miękkim szelestem
szedłem przez tą biel jak przez opadłe liście

a kiedy zbudził się świt
wiedziałem że jestem o jeden dzień młodszy
pomyślałem że mam przed sobą całe życie
zmyłem z oczu ślepe resztki snu
i przy gorącej kawie byłem po prostu
nieśpiesznie szczęśliwy

a kawa po prostu była gorzka
w kubku prócz niej nie było nawet tęsknoty
więc zacząłem się starzeć o pamięć
wtedy podszedł anioł stanął przede mną
tuląc dłonie w odrąbane skrzydła
i rozpłakał się nieśpiesznie




Hieronim Korcz




   Ubiegłej niedzieli Hieronim Korcz włączył telewizor. Nie było teleranka. Zdezorientowany zakrzyknął – Ranek, dlaczego cię cholera nie ma? Następnie wyjrzał przez judasza – za drzwiami stała brygada G. Wrócił do kuchni i spostrzegł, że na balkonie są czterej pancerni, pies, Marusia i generał w ciemnych okularach.
   Pieprzyć to, nie ze mną te numery Bruner – huknął Hieronim Korcz i wyrzucił telewizor za okno, po czym schował się do szafy z mocnym postanowieniem, że następnej niedzieli nie da się zaskoczyć. Sam wprowadzi stan wojenny.



wtorek, 14 września 2010

modlitwa






Opowiadam ci to co najważniejsze
wszystko nawet to co dotąd skrywałem
opowiadam ci o zdartych kolanach
i o snach w których zabijałem ludzi
Nie wystarcza mi to że słuchasz
chcę żebyś odpowiadał
nie nie jak przyjaciel
a jak ktoś komu zaufałem
Ty odchodzisz milcząc i zabierasz mi moją odpowiedź

Z marzeń zbudowałem dom na skale którą znalazłem
w chaosie który uplotłeś
Układałem cegły i belki swoje dni
w kuchni już ustawiłem stół i przykryłem go chlebem
przy nim pisałem ikony i wiersze
a na poddaszu w prześcieradło chłodem tonęło niebo rozgwieżdżone
i sny oplecione ciepłymi udami żarliwej miłości
Nie pozwoliłeś mi niczego skończyć
choć trzeba było tylko dach ułożyć
kazałeś iść przed siebie

Idę więc i twoje ślady płoną
układając jakiś wzór
z poskręcanych sczerniałych truchełek ptaków
które kiedyś na pewno były aniołami na niebie
wzór z którego nic nie rozumiem
To się wydaje najłatwiejsze
zwyczajnie iść w nieznane bez myśli o zgubionych drogach
Ustawiać stopy jedna za druga
jakby w tym uporze były wszystkie odpowiedzi
ale ich nie ma żadnej
jest tylko nieuchronność kamienna jak głaz toczony pod górę wieczną

Wiesz że w końcu nie dam rady iść dalej
zatrzymam się by odpocząć że gdzieś zostanę
ułożę się wśród martwego rytmu twoich śladów
i bezdomnego szelestu twoich słów
rysując z myśli i kamyków zimny wzór pamięć
i tęsknotę duszę oplecioną nią w rany

Opowiadam ci to co całkiem nieważne
wszystko nawet to czego nie skrywałem
opowiadam o miłościach wypalonych i sczezłych
o nadziejach potraconych o sobie
wystarczy że mnie słuchasz
i nie chcę byś mi odpowiadał
bo nie chcę żebyś milczał Panie





poniedziałek, 13 września 2010

wiersz o zamarłym sercu







Schwytany przejrzystością słów
stenogram przekleństwa
pękająca blizna
która otwiera klatkę piersiową
Bierzesz w dłonie zamarłe serce

Trudno się przyznać
trudno patrzeć i widzieć

Spożywanie dni
żyzność chleba
niczego nie wyjaśnia
jedynie wzywa cię żywcem

Popijasz więc ze szklanki truciznę
i spokojnie się nią upijasz




Hieronim Korcz




   Nazbyt dzika jak się okazało nieznajoma ostro parła i Hieronimowi Korczowi nieoczekiwanie pękła prezerwatywa. Gdy to spostrzegł pośpieszył do innej kabiny uwolnić emocje. Zrobił się tęgi smród i Hieronim Korcz zapragnął już tylko świeżego powietrza.
   Wychodząc i płacąc babci klozetowej rzekł nieco spąsowiały – No i masz babo placek. Babcia pokiwała głową – ojojoj – odpowiedziała - jak nie urok to sraczka. Po czym niespiesznie udała się czynić gaik w wychodku.