Hieronim Korcz
wchodził do domu rozżalony i smutny. Wchodził z garażu i nawet
nie wytarł butów. Rzucił skórzana kurtkę na wieszak, ciemne
okulary na półkę, buciory na stojak, założył sweter i zaczął łazić po domu w
kapciach. Chodził mniej więcej w kółko, aż go to znudziło i
wkurwiło. Wtedy poczłapał do kuchni.
Chciał dziś
pojeździć sobie motorem, bez celu, tak dla przyjemności. Poszedł
do garażu, przetarł motor szmatką, odpalił. Potem przebrał się
odpowiednio do jazdy i niebawem ruszył. Nie ujechał daleko; po
kilkudziesięciu metrach stwierdził, że nie działa hamulec. Wrócił
więc ostrożnie do garażu, zdjął kask, położył na siedzeniu i
wtedy ogarnęła go niepohamowana niechęć do naprawiania hamulca w
tym właśnie momencie. Napłynęła nań także wielka fala żalu,
rezygnacji i smutku.
Hieronim Korcz był
w kuchni, uruchomił express, zrobił herbatę i zrezygnowany poszedł
z nią do ulubionego fotela. Przystawił pufę pod nogi, wziął
książkę i zatopił smutki w lekturze. Po kilku chwilach poczuł
się senny, książka opadła mu na pierś. Zapadając w drzemkę,
patrząc na stygnącą herbatę, Hieronim Korcz poczuł ciepłą
satysfakcję, spokój, zadowolenie z życia i z siebie w nim.
Poza treścią:
Spieszę dopowiedzieć. Motor po banalnym zejściu Hieronima Korcza trafił do jego syna. Po jego zaś zejściu do mnie. Junak stoi dumnie i błyskotliwie w moim garażu.
Poza treścią:
Spieszę dopowiedzieć. Motor po banalnym zejściu Hieronima Korcza trafił do jego syna. Po jego zaś zejściu do mnie. Junak stoi dumnie i błyskotliwie w moim garażu.